czwartek, 24 listopada 2011

"Biała gorączka" Jacek Hugo-Bader

"Biała gorączka" od dłuższego czasu stała na mojej półce z książkami i cierpliwie czekała na swoją kolejkę. Nie mogłam się zebrać, by po nią sięgnąć - słyszałam sporo dobrych opinii, ale za każdym razem gdy stawałam przed regałem i zastanawiałam się, jaką lekturę wybrać, decydowałam się na coś innego. Wreszcie nadszedł ten właściwy moment i wybór padł na reportaże o Rosji i byłych krajach Związku Radzieckiego.

Cała historia zaczyna się wprost niesamowicie - Jacek Hugo-Bader postanawia spełnić swe marzenie i wyrusza w samotną podróż samochodową z Moskwy do Władywostoku. Planował na ten cel pozyskać od sponsora jakiś dobry terenowy samochód, jednak ostatecznie w podróż wybrał się starym łazikiem - sądząc po opisywanych przez niego przygodach był to wybór trafny, choć oczywiście łazik kilkukrotnie odmawiał mu podczas wyprawy posłuszeństwa. Gdyby jednak zdecydował się na jakiś nowiutki samochód, zbytnio by się wyróżniał, myślę że nie udałoby mu się poczynić takich spostrzeżeń, porozmawiać z tymi ludźmi, wzbudzić w nich zaufania. Poza tym zachodnie motoryzacyjne cuda techniki - jak się okazuje - wcale nie są przygotowane na syberyjskie mrozy ;-)

Pierwsza część książki zawiera reportaże właśnie z tej podróży. Dużo miejsca autor poświęca różnym mało liczebnym (i dla zwykłego czytelnika także mało znanym) grupom etnicznym, które zamieszkują wielkie obszary Rosji - ich zwyczajom, wierzeniom, a przede wszystkim ich problemom i nieustającym zagrożeniu wymarcia. Część tych historii jest naprawdę przejmująca, są jednak i takie, które przyznam, że mnie trochę znudziły. Nie dlatego, że nie są ciekawe, lecz dlatego, że mnie osobiście nie do końca odpowiada styl narracji Jacka Hugo-Badera. Nie potrafię tego dobrze wyrazić, jest po prostu coś w jego sposobie doboru słów oraz budowaniu napięcia, co do mnie nie trafia, nie wzbudza we mnie takich emocji, jakie - w moim odczuciu - reportaże o takiej tematyce powinny wywoływać. Ale to oczywiście moje subiektywne zdanie.

Poza reportażami z tego samochodowego "rajdu" po Rosji z 2007 roku, w "Białej gorączce" znajdziemy także szereg innych reportaży z wcześniejszych podróży autora - z Ukrainy, z Mołdawii. Do reportaży, które zrobiły na mnie największe wrażenie należą:

- reportaż o tym, jak Jacek Hugo-Bader spędził jeden dzień wśród bezdomnych w Moskwie,

- reportaż o sprzedawaniu nerek i handlu kobietami w Mołdawii,

- reportaż o tytułowej białej gorączce, przez którą wymierają Ewenkowie,

- reportaż o tym, jak autor przepłynął kajakiem Bajkał.

Choć tak, jak pisałam wcześniej nie do końca odpowiada mi styl autora, to tematyka o jakiej pisze jest bardzo interesująca i z tego względu polecam tę lekturę. Można się z niej naprawdę bardzo wielu rzeczy dowiedzieć. Znajdziemy także masę śmiesznych anegdot, które przybliżyć nam mogą realia współczesnej Rosji.

środa, 23 listopada 2011

"Jakbyś kamień jadła" Wojciech Tochman

Minimum treści, maksimum emocji. To jedno krótkie zdanie najlepiej oddaje moje wrażenia po lekturze reportaży Tochmana traktujących o wojnie na Bałkanach. A właściwie niezupełnie o wojnie - akcja toczy się kilka lat po jej zakończeniu. Wtedy, kiedy opinia publiczna już tak nie interesuje się tym, co się w Bośni i Hercogowinie działo. A tam w dalszym ciągu rozgrywały się dramaty.

Bohaterkami reportaży są kobiety - matki, siostry, żony poległych. To, czego pragną, to odnaleźć i pochować zwłoki swoich bliskich. Bez tego nie zaznają spokoju. Chcą poznać losy ukochanych, dowiedzieć się gdzie zostali wywiezieni, kiedy zostali straceni. Chcą urządzić im prawdziwy pogrzeb i zapewnić spokojne miejsce spoczynku. Z wielką nadzieją podchodzą do każdej kolejnej informacji o znalezionej zbiorowej mogile w jakiejś zapomnianej jaskini, na zboczu jakiejś zapomnianej góry - może tam leży ten, którego szukają?

Po wojnie w Bośni pierwszy raz na tak dużą skalę wykorzystano badania DNA, które pomogły ustalić tożsamość ekshumowanych. Do Bośni wyjechała także grupa antropologów, którzy pomagali rodzinom odszukać odpowiedź na pytania co się stało z ich bliskimi, "czytając" ich losy ze szkieletów. Utopijne pozostaje marzenie, żeby nauka nie tylko pomagała ofiarom wojen, ale znalazła sposób na to, żeby do takich tragedii nie dopuszczać...

piątek, 18 listopada 2011

"Niemiecki bękart" Camilla Lackberg

Bardzo króciutko, bo ten wpis nie ma szans by różnić się zbytnio od pozostałych moich wpisów o książkach Camilli Lackberg.

Kolejny tom zagadek kryminalnych z Fjalbacki. Schemat taki sam, jak części poprzednich - wątki "współczesne" poprzeplatane rozdziałami opowiadającymi historię z przeszłości. Aby zrozumieć kulisy zbrodni, trzeba zrozumieć to, co wydarzyło się przed laty.

Patrick, który prowadził wszystkie poprzednie śledztwa, tym razem formalnie ze sprawy jest wykluczony, przebywa bowiem na urlopie ojcowskim. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie pomagał kolegom i koleżankom z komisariatu. Dodatkowo sprawa okazuje się być blisko związana z historią rodzinną Eriki, żony Patricka. Erika sama aktywnie włącza się w wyjaśnienie tajemnicy.

Jest to idealna lektura na podróż. Choć konstrukcja jest już dobrze znana, to akcja jest wartka, historia wciągająca - podróż pociągiem naprawdę wydała mi się krótsza, kiedy urozmaiciłam ją sobie czytaniem "Niemieckiego bękarta". I pewnie na jakąś kolejną dłuższą podróż, sięgnę po kolejny tom, jeśli akurat uda mi się od kogoś pożyczyć - zdecydowanie nie jest to książka, którą bym samodzielnie zakupiła.

"Małżeństwo Klaudyny" i "Klaudyna odchodzi" Colette

Jeśli pierwszy tom przygód Klaudyny wywołał oburzenie na paryskich salonach, to wolę nie myśleć jak śmietanka towarzyska zareagowała na część trzecią!

Już podczas długiego miesiąca miodowego Klaudyna zaczyna odczuwać, że czegoś jej w małżeństwie z Renaudem brakuje. Nie potrafi wskazać konkretów - bo pozornie wszystko układa się wspaniale. Cały miesiąc miodowy to okres wzajemnego poznawania się, troski o siebie nawzajem i przede wszystkim namiętnej miłości. Między małżonkami nie dochodzi do żadnych zgrzytów czy nieporozumień. Zwiedzają Europę, odwiedzają szereg wspaniałych miejsc. Klaudynę ciągnie jednak do domu, do Francji, do rodzinnego Montigny (które zresztą odwiedzają). Powrót do Paryża nie spełnia jednak pokładanych w nim oczekiwań -  codzienna rutyna, obowiązki towarzyskie wyraźnie ciążą bohaterce. Do czasu aż pojawia się piękna i zmysłowa Rezi...

Czy to Klaudynie bardziej zależy na tym, żeby nawiązać z Rezi bliższą znajomość, czy to jedynie sprawka Renauda, który ją prowokuje, bo obie kobiety go pociągają, a ich wzajemne relacje pociągają go jeszcze bardziej? Trudno powiedzieć. Ale skutki można przewidzieć.

Po dość burzliwym zakończeniu części trzeciej oczekiwałam dynamicznej i zaskakującej kontynuacji. Ale trochę się zawiodłam.
 
W czwartym tomie pierwszoplanową postacią jest Annie - bohaterka nowa, której nie mieliśmy okazji poznać wcześniej. Klaudyna zaś jest gdzieś daleko. Jest "antyprzykładem" dla Annie - przynajmniej według męża Annie. Ten, przed swoim wyjazdem, pozostawił żonie polecenie, aby nie spotykała się podczas jego nieobecności z niewłaściwymi ludźmi, do których zaliczył Klaudynę i jej męża. Nie trudno odgadnąć, że polecenie męża Annie się nie spełniło. Annie dzięki kilku rozmowom z Klaudyną zaczęła inaczej postrzegać swoje małżeństwo, nabrała większej pewności siebie, zrozumiała że jako kobieta ma prawo do własnych marzeń, nie będących jedynie odzwierciedleniem tego, co chce mąż.

"Klaudyna odchodzi" jest studium "samostanowienia" Annie. I w tym kontekście jest to powieść bardzo udana. Tylko gdzie ta Klaudyna? Co się z nią dzieje? Jak to się stało, że przebaczyła mężowi, że teraz tak świetnie się ze sobą bawią? Tego mi zabrakło...

czwartek, 3 listopada 2011

"Piłat" Magda Szabo

Rzadko mogę napisać o powieści, że mnie naprawdę głęboko poruszyła - kategoria ta częściej "zarezerwowana" jest u mnie dla literatury faktu, dla sytuacji w których czytając coś mam świadomość, że wydarzenia działy się naprawdę. Jednak w "Piłacie" wszystko opowiedziane jest tak realistycznie, a tematyka tak uniwersalna, że to właśnie określenie jest najbardziej adekwatne.

Głównym bohaterem powieści jest Staruszka - choć kilkukrotnie na łamach książki pojawia się jej imię, tak naprawdę nie jest ono istotne. Staruszkę poznajemy w dniu, w którym umiera jej mąż. Dla Staruszki śmierć męża jest w pewnym sensie końcem wszystkiego - cały świat, jaki znała i do którego była przyzwyczajona legnie w gruzach. Jak ułożyć sobie życie "na nowo"? Staruszce chce pomóc jej córka, Iza. Namawia matkę żeby przeprowadziła się do niej, do Budapesztu. Staruszka tak czyni, jednak wynika z tego więcej zła niż pożytku.

Zarówno Iza, jak i Staruszka mają dobre intencje. Staruszka chciałaby jak najwięcej pomagać Izie - prowadzić dom, gotować, sprzątać. Iza z kolei chciałaby aby matka znalazła sobie inne zajęcie i nie wtrącała się tak bardzo w jej życie. Każda próba Staruszki zrobienia jakiegoś dobrego uczynku dla Izy kończy się fiaskiem - kobiety różni styl życia, preferencje kulinarne, zwyczaje. Iza jest osobą nowoczesną, nasiąknęła już wielkim miastem. Jest perfekcjonistką, chce żeby wszystko odbywało się tak, jak ona tego zapragnie, jak sobie zaplanuje. Staruszka jest tradycjonalistką, boi się techniki, boi się wszystkiego co nowe i nieznane, ma staromodny gust. Pomiędzy kobietami nie ma nici porozumienia, bo nie próbują ze sobą otwarcie rozmawiać. Każda zamyka się w swojej skorupie i cierpi coraz bardziej. Tu nie ma bohatera dobrego i złego. Jest tylko kompletny brak komunikacji i chęci do zrozumienia drugiej strony.

Książka świetnie wyraża powszechny lęk przed tym, że na starość będzie się nie tylko nikomu niepotrzebnym, ale że nawet będzie się innym przeszkadzać. Magda Szabo przedstawia całą historię z różnych stron - poznajemy myśli i uczucia zarówno Staruszki, jak i Izy. Całość dopełniają także pozostali bohaterowie książki - Wincenty, mąż Staruszki (a właściwie opowiedziana historia jego życia), były mąż Izy - sierota, któremu rodzicielskie uczucia zapewnili teściowe.

Naprawdę warto po tę książkę sięgnąć, gorąco polecam.

wtorek, 1 listopada 2011

"Wszystko dla pań" Emil Zola

Pamiętam kiedy pierwszy raz w życiu weszłam do dużego domu handlowego - Niemcy, rok 1990. U nas w kraju asortyment sklepowy był, jaki był, a tam zobaczyłam półki wypełnione najrozmaitszymi towarami, z różnych branż, a to wszystko zgromadzone pod jednym dachem. Tak naprawdę ów dom handlowy wcale taki duży nie był - ale o tym przekonałam się, gdy wiele lat później weszłam do Galeries Lafayette w Paryżu, czy do KaDeWe w Berlinie. Niemniej jednak to pierwsze wrażenie do dziś pamiętam. I tak zapewne czuło się wielu Paryżan, gdy po raz pierwszy wchodziło do magazynu "Wszystko dla Pań".

Akcja powieści Emila Zoli rozgrywa się w wyjątkowych dla Paryża czasach - okresie wielkich zmian, całkowitej przebudowy miasta i całkowitej przebudowy myślenia. Oto powstaje nowoczesny handel. Paryżanki nie muszą chodzić do jednego sklepu po materiał na sukienkę, do drugiego po torebkę, do trzeciego po rękawiczki a do czwartego po parasolkę. Odtąd wszystko mogą kupić w jednym sklepie. Sklepie, który rządzi się nowymi prawami - promocje, baloniki dla dzieci, prowizje od sprzedaży dla subiektów. Wszystko to, co dziś wydaje się naturalne, a wówczas było zaburzeniem status quo.

Bohaterów powieści jest kilku - wspomniany już zmieniający się Paryż (przepięknie opisany, naprawdę chciałoby się móc go takim zobaczyć), młoda Denise, która po śmierci rodziców przyjeżdża z dwójką braci do Paryża i rozpoczyna pracę w magazynie Wszystko dla Pań, Oktaw Mouret - właściciel magazynu, wizjoner, prawdziwy Steve Jobs XIX-wiecznego handlu.

Przyznam, że nie jestem znawczynią literatury klasycznej. Ale zastanawiam się, czy w polskiej klasyce obecny jest taki typ bohatera jak Mouret - przedsiębiorca, któremu się udaje? Nie tylko udaje mu się sprawnie prowadzić firmę i odnosić sukcesy zawodowe, ale przy okazji nie jest czarnym bohaterem, okropnym wyzyskiwaczem biednych robotników i jeszcze ostatecznie odnosi sukces także w życiu prywatnym. Znacie takich bohaterów w rodzimej klasyce?

Choć wizja świata przedstawiona w powieści wyraża zapatrzenie autora socjalizmem utopijnym i zapewne daleka jest od rzeczywistych realiów panujących w wielkich magazynach, to książkę czyta się świetnie. Czuć w niej ten niesamowity epicki rozmach charakterystyczny dla XIX-wiecznych utworów. Lektura zdecydowanie zachęciła mnie do sięgnięcia po inne dzieła Zoli :-)

Październikowe lektury

Oj, naprawdę muszę się wreszcie zmobilizować i napisać o wszystkich przeczytanych ostatnio książkach. Póki co, zrobię krótkie podsumowanie miesiąca. Nie sfotografuję stosiku, bo sporo ostatnio czytam ebooków, ale zrobię chociaż zwykłą listę - a przy okazji zapowiedź kolejnych postów na blogu.
W październiku przeczytałam następujące powieści:
1. "Trzeci znak" - Sigurðardóttir Yrsa
2. "Klaudyna w Paryżu" - Colette
3. "Wszystko dla pań" - Emil Zola
4. "Piłat" - Magda Szabo
5. "Małżeństwo Klaudyny" - Colette
6. "Niemiecki bękart" - Camilla Lackberg
7. "Klaudyna odchodzi" - Colette
A teraz nie pozostaje mi nic innego, jak o tych wyżej wymienionych książkach napisać :-)