wtorek, 26 marca 2013

"Babcia 19 i sowiecki sekret" Ondjaki

Jak dla mnie, książka ta powinna nosić tytuł "zielone mango z solą" - to bowiem owa nieznana kompozycja smakowa najbardziej utkwiła mi w głowie po lekturze książki angolskiego autora; plastyczne obrazy i egzotyczna atmosfera... Chętnie przeszłabym się zakurzonymi ulicami Luandy, gdzie babcia Nhe podlewała gujawowiec i figowiec, drzewo sape-sape, palmę i mangowiec, gdzie hałaśliwe papugi żako krzyczą "precz z amerykańskim imperializmem", gdzie młody bohater "Babci 19..." wraz z przyjacielem Pi (zwanym też 3,14) wdrażają w życie swój plan ocalenia dzielnicy, stworzony na bazie obejrzanych filmów kowbojskich.

Zgadzam się w pełni z tym, co o tej książce napisała Ania - to piękny hołd dla dzieciństwa. Fabuła pozostawia trochę do życzenia, ale świat powieści jest tak magiczny i kolorowy, że czyta się z przyjemnością. Postacie są bajkowe - tytułowa babcia 19, Doktor Puk-Puk mówiący kubańskim hiszpańskim, Piana Morska trzymający aligatora w budzie dla psa, Sprzedawca Benzyny, na którego stacji nigdy nie ma paliwa, Towarzysz Brywieczerow, czyli sowiecki żołnierz z ludzką twarzą... Myślę, że warto ich wszystkich poznać.

piątek, 8 marca 2013

Literatura kobieca

Jako że dziś dzień kobiet, spróbuję coś napisać o literaturze kobiecej.

Dziewczyna z muszlą - Tracy Chevalier

Parę miesięcy temu recenzja tej książki pojawiła się na blogu u Lirael - bardzo spodobało mi się, że napisała o niej jako o "literaturze środka" - nie bardzo ambitnej, ale też i nie nazbyt płytkiej. Gdy nadarzyła się okazja, postanowiłam przekonać się czy i moje odczucia po tej lekturze byłyby podobne. I owszem :-). Bardzo sympatyczna powieść, taka "do poczytania".
Historia opowiada o dwóch kobietach, które połączyła wspólna pasja do zbierania skamielin. Mogłoby się wydawać - niezbyt ciekawa pasja. Cóż ciekawego jest w wyrzuconych przez morze muszelkach i innych szczątkach odkopywanych ze skał? Może z dzisiejszego punktu widzenia nie za wiele, ale rzecz dzieje się ponad sto lat temu. I to, co w niej zmusza do chwili refleksji, to podejście dawnej nauki, w dużej mierze opierającej się na dogmatach religijnych, do nowych odkryć. Jak pogodzić myśl ewolucyjną z nauką kościoła? I to do tego - myśl rozwijaną przez kobietę, w czasach gdy nauka to domena mężczyzn?


Dom w Riverton - Kate Morton

Kiedy zadałam kiedyś na blogu pytanie o to, co polecilibyście mi do czytania, wśród wymienionych autorów pojawiła się Morton. Sprawdziłam.
Książka dość obszerna, ale rzeczywiście czyta się szybko, miło i przyjemnie.
Do starszej pani, która niegdyś była guwernantką w posiadłości Riverton przychodzi młoda reżyserka, która realizuje film o dawnych czasach i tajemniczych wydarzeniach jakie rozegrały się w owej posiadłości w latach 20-tych. Zagadka oczywiście okazuje się bardziej skomplikowana niż to by się początkowo wydawało.
To, co w tej lekturze mi się spodobało to klimat panujący dawniej w Riverton, ponad 300-letniej rezydencji, zamieszkiwanej przez ród lordowski - taka prawdziwa angielska posiadłość, gdzie zarówno państwo jak i służba ukrywa tochę tajemnic, co chwila urządzane są wystawne przyjęcia, gdzie wciąż rządzą konwenanse uniemożliwiające niektórym bohaterom odnalezienie samospełnienia, szczęścia w miłości i spokoju wewnętrznego.

środa, 6 marca 2013

Zbiorczy wpis pisany na raty

Trudno znaleźć taki moment, kiedy oba maleństwa byłyby spokojne, ja byłabym na tyle przytomna, że oko samo by mi się nie zamykało i na dodatek nie byłoby akurat prania, prasowania, sprzątania czy innych miłych obowiązków domowych. Mimo wszystko brakuje mi pisania i chciałabym choć parę słów napisać. Dość ogólnie, bo nie ma czasu ani sił na dłuższe wywody....


 Kilka lat temu czytałam "Ojcobójcę" Martina Pollacka - chłodny, rzeczowy styl autora wywarł na mnie duże wrażenie. Podobnie było i tym razem - trzy reportaże, bardzo oszczędne w słowach ale niosące olbrzymie pokłady emocji. Historie trojga osób, trzy różne momenty historyczne i ważne pytania: o prawdę i legendę, o winę, o przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Poruszające. Jedyny mankament: długość (a właściwie krótkość) - te trzy reportaże rozbudzają czytelniczy apetyt i przykro jest po 60 stronach zakończyć lekturę...





Przez pierwsze sto stron nie mogłam się od tej książki oderwać. Żadna z wcześniej czytanych książek Pamuka nie podobała mi się tak bardzo. Ale z czasem zachwyt zmalał. Miałam wrażenie, że wciąż tkwię w tym samym miejscu. Cierpienia Kemala po pewnym czasie zaczęły mnie męczyć. Niewątpliwie jest to bardzo udane studium obsesyjnej, niespełnionej miłości, być może najlepsze jakie do tej pory czytałam. Ale łatwo poczuć przesyt.






Moje drugie spotkanie z komisarzem Mockiem. Lubię takie klimaty retro. Lubię Wrocław. Ale Mock nie jest moim typem bohatera. Zbyt mroczne klimaty. Sama zagadka kryminalna jakoś też nie przypadła mi do gustu. Raczej po kolejne tomy nie sięgnę.





Do tej pory zawsze pozytywnie oceniałam powieści Charlotte Link. Musiałam więc w końcu trafić na taką, która mi się nie spodoba. I to właśnie był "Ostatni ślad". Książka przewidywalna i raczej nudnawa, brakowało mi większego rysu psychologicznego bohaterów, który był tak fajnie zarysowany w innych utworach Link. Nie polecam.

piątek, 14 grudnia 2012

Mikołajkowy prezent

W tym roku z okazji Mikołajek nie dostałam żadnej książki. Dostałam znacznie fajniejsze dwa prezenty.

Janek:
Julka:
A razem wyglądają tak:

 Dzieci trochę się pospieszyły, więc na razie są jeszcze w szpitalu. Trzymajcie kciuki, żeby szybko nauczyły się ładnie samodzielnie jeść i jeszcze trochę przybrały na wadze, żeby święta mogły spędzić już z nami :-)

poniedziałek, 26 listopada 2012

Kilka słów wyjaśnienia

Zbliża się koniec listopada, a u mnie w tym miesiącu nie pojawił się ani jeden wpis. A ponieważ w najbliższym czasie też żadne refleksje na temat przeczytanych książek się nie pojawią, to postanowiłam napisać parę słów usprawiedliwienia.

Czytać czytam. Tylko nie piszę, bo nie za bardzo mam możliwość korzystania z komputera. Najpierw spędziłam trzy tygodnie w szpitalu (gdzie nawet nie było źle, choć ewidentnie to nie z tej placówki inspiracje czerpią twórcy seriali medycznych...) a teraz dalej jestem przykuta do łóżka, tylko już w domu. A że nie mogę przybrać pozycji siedząco-leżącej, tylko leżę plackiem, nie radzę sobie z obsługą komputera. Przydałby mi się tablet ;-)

Ale nie macie się co o mnie martwić, ani życzyć szybkiego powrotu do formy, bo paradoksalnie im dłużej uda mi się w tym stanie wytrwać, tym lepiej. Ja sobie tylko sobie marzę o wciągających lekturach i ewentualnie interesujących programach w tv, żeby czas szybko mijał ;-)

To jakie nie za ambitne, ale bardzo wciągające książki polecacie?

poniedziałek, 29 października 2012

"Kot" Georges Simenon

Starsze małżeństwo siedzi w salonie. Na pozór wszystko jest normalne - on siedzi na swoim fotelu, coś tam czyta czy czegoś tam słucha, ona siedzi na swoim i robi na drutach. Ale zaraz - on wstaje, idzie do kuchni, otwiera swoją zamykaną na klucz komodę i robi sobie kolację. Za chwilę ona wchodzi do kuchni, otwiera swoją komodę i szykuje posiłek dla siebie. Siadają do stołu, każde je swoje danie, nie odzywają się do siebie ani słowem. A potem zakupy - ona wychodzi najpierw, on podąża kilka kroków za nią. Wchodzą do tego samego sklepu, ale zakupy każde robi dla siebie oddzielnie. Wracają do domu, znów sobie siadają w salonie. On wyciąga kartkę i pisze na niej "kot". Rzuca w nią ową kartką. Ona w odpowiedzi wyciąga kartkę na której pisze "papuga" i rzuca w niego. 

Emil i Małgorzata nie odzywają się do siebie od 5 lat, od czasu zdarzenia z kotem. Co jakiś czas komunikują się tylko za pomocą kartki papieru. Żyją pod jednym dachem, ale prowadzą dwa oddzielnie gospodarstwa domowe. Dlaczego więc trwają w tym dziwnym układzie? Bo jak się okazuje - jednak bez siebie żyć nie potrafią.

Trudno się oderwać od tej króciutkiej powieści Georgesa Simenona, znanego przede wszystkim jako autora serii kryminałów o komisarzu Maigret. Może po jednej książce nie powinnam uogólniać, ale jednak zaryzykuję i przyłączę się do tych, którzy uważają, że w powieści psychologiczne Simenona są lepsze, niż jego kryminały :-)

wtorek, 23 października 2012

"Szaleństwa Brooklynu" Paul Auster

Już nie jeden raz wspominałam, że chciałabym pojechać do Nowego Jorku. A najbardziej bym chciała odnaleźć tam taki klimat, jaki  jest właśnie w "Szaleństwach Brooklynu" - przywodzący na myśl starsze filmy Woody'ego Allena.

Główny bohater, Nathan, to emerytowany agent ubezpieczeniowy, rozwiedziony, mający problemy z utrzymaniem kontaktu z dorosłą córką. Po ciężkiej chorobie chce coś zmienić w swoim życiu i wynajmuje mieszkanie na Brooklynie, dzielnicy którą znał z dzieciństwa. Na obiady chodzi do pobliskiej restauracji, głównie po to, by móc popatrzeć na pracującą tam piękną kelnerkę, wolny czas spędza na spacerach i zwiedzaniu różnych antykwariatów. Jak się okazuje, w jednym z nich pracuje jego siostrzeniec - młody, zrezygnowany mężczyzna, któremu życie nie ułożyło się po jego myśli. Nathan szybko znajduje wspólny język z Tomem, a także z jego lekko zwariowanym szefem. Życie Nathana i Toma zmienia się także za sprawą kilkuletniej dziewczynki - siostrzenicy Toma, która pewnego dnia puka do jego drzwi.

Choć wiele tematów pojawiających się w książce jest poważnych i ciężkich, to z całości bije ciepło. Gdzieś w tle jest polityka (wybory prezydenckie w 2000 roku), cała akcja kończy się 11 września tuż przed atakami na WTC. Ale to nie jest ważne - bohaterowie uczą się pokonywać różne przeciwności losu i korzystać z z życia. Lektura napawa optymizmem.

wtorek, 16 października 2012

"Trylogia nowojorska" Paul Auster

Kiedyś (na szczęście już dawno temu) miałam taki powracający, straszny sen: oto chcę wejść do mojego mieszkania, ale coś nie gra. Niby na pozór wszystko wygląda normalnie; klucz pasuje do zamka, ale w środku nie ma wcale tych zakątków, które dobrze znam, całe wnętrze jest obce, nieznane - to nie mój dom, mieszkają w nim jacyś obcy ludzie. Lektura "Trylogii nowojorskiej" mi ów sen przypomniała. Na szczęście na jawie, koszmarów nocnych po lekturze nie miałam :-)

Trzy historie, pozornie kryminalne. W pierwszej pewien mężczyzna, autor kryminałów po ciężkich przejściach osobistych, odbiera telefon. To pomyłka - rozmówca chciał dodzwonić się do prywatnego detektywa. Za pierwszym razem nasz bohater odkłada słuchawkę, tak jak zrobiłby to pewnie każdy z nas. Jednak za drugim postanawia zrobić sobie żart i podszywa się pod owego detektywa. Przyjmuje tajemnicze zlecenie, w wyniku którego zaczyna śledzić pewnego starszego mężczyznę. Coś, co początkowo jest zabawą, po pewnym czasie staje się obsesją...

Drugie opowiadanie to historia prywatnego detektywa Blue, któremu tajemniczy White zlecił śledzenie pana Black. Blue przenosi się do kamienicy stojącej na przeciwko domu, w której mieszka Black i od tego momentu jego życie wypełnia obserwacja zachowań mężczyzny. Dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem... 

Bohaterem trzeciej opowieści jest bezimienny mężczyzna, do którego zgłasza się żona przyjaciela z dzieciństwa, pisarza który nic do tej pory nie wydał. Ów przyjaciel znikł i nikt nie jest w stanie go odszukać. Pozostawił jednak dla żony instrukcje - może wydać jego utwory, jeśli ów przyjaciel z dzieciństwa uzna, że są warte wydania. Praca nad tekstami (które okazują się świetne i stają się prawdziwym sukcesem wydawniczym) zbliża narratora do rodziny zaginionego przyjaciela, z czasem wiąże się on z jego żoną i zaczyna prace nad napisaniem jego biografii, która tłumaczyłaby m.in. jego tajemnicze zaginięcie...

Te trzy opowiadania z pozoru można by było nazwać kryminalnymi, wszystkie łączy wszak jakiś rodzaj śledztwa. Jednak tak naprawdę to pomieszanie stylów i prawdziwa zabawa z konwencją. To opowiadania detektywistyczne, obyczajowe, psychologiczne. To opowiadania o tożsamości: jej znaczeniu i kształtowaniu się. Wszyscy bohaterowie zaczynają żyć życiem innych. Co z tego wyniknie? Najlepiej sprawdzić samemu :-) Mnie ta lektura naprawdę wciągnęła.

piątek, 12 października 2012

"Koncert" Muharem Bazdulj

Rok 1997. Wojna w Bośni już zakończona. Ale czy na pewno? Dla niektórych prawdziwym jej zakończeniem będzie dopiero to, co nastąpi 23 września - prawdziwe, wielkie wydarzenie kulturalne, jakim jest koncert U2. Zespół, który od lat kojarzony jest ze swej walki o pokój, stanie na stadionie Koševo w Sarajewie i zagra dla tych, którzy przez ostatnie lata doświadczyli tyle złego.

Od razu zaznaczam, że nie jestem fanką U2, ani nawet przesadną miłośniczką dużych koncertów muzycznych. Pomimo tego, lektura tej krótkiej powieści reportażowej okazała się miłym doznaniem.

Na koncert wybierają się tłumy. Autor przygląda się bliżej garstce z nich - każdy ma swoje powody, dla których chce uczestniczyć w tym wydarzeniu, każdy wiąże z nim inne wyobrażenia i każdy ma inne doznania. To bardzo ciekawy przekrój społeczeństwa.

Marko jest zakochany w muzyce U2. Dla niego możliwość obejrzenia zespołu na żywo to spełnienie marzeń, jeden z najważniejszych dni w życiu. Zakochani w sobie po uszy Merima i Tim traktują koncert i wycieczkę do Sarajewa jako okazję, by spędzić ze sobą trochę więcej czasu, w spokoju, z dala od spojrzeń wścibskich rodziców. Damir jest żołnierzem i by wziąć udział w koncercie ryzykuje wiele - bez pozwolenia oddala się z koszar. Ale nie myśli o konsekwencjach - jest tak rozbity po wojennych przeżyciach, że za wszelką cenę szuka nowego sensu w życiu i nowych doznań. Azra na koncert zakupiła dwa bilety - dla siebie oraz brata, który zginął na wojnie. Dla niej koncert jest pewnego rodzaju pożegnaniem z bliską osobą. Za to dla maturzystki z Chorwacji to szansa na to, by ją ktoś zauważył - marzy o tym, że to właśnie jej Bono zadedykuje jedną z piosenek, że zaprosi ją na scenę i jej były chłopak, fan U2, zacznie żałować, że się rozstali. A Sejo jest zagorzałym fanem piłkarskim i nienawidzi drużyny ze stadionu Koševo - na koncert przyszedł tylko po, by zobaczyć jak tłum zadeptuje murawę nielubianego klubu piłkarskiego.

Ów koncert, zbiorowe szaleństwo, dla każdego jednak znaczy coś innego. Każdy przeżywa go na swój sposób - indywidualnie ale w wielkiej masie. Koncert jest też okazją do tego, aby obok siebie stanęli Bośniak i Serbka - żeby porozmawiali w spokoju o muzyce, zapominając o przeszłości.

Jest też jeszcze jeden bohater tej książki - ambasador, który długo zabiegał o to, aby koncert doszedł do skutku. On wiedział, że koncert U2 dla Bośniaków będzie oznaczać coś więcej niż np. dla Włochów, że nigdzie indziej utwór "Miss Sarajevo" nie wybrzmi nigdzie tak, jak na tej ziemi. 

Język ani styl powieści nie zachwyca, ale mimo wszystko jest w niej coś przyciągającego, co sprawia, że warto na te 114 stron przenieść się o kilka lat w czasie i spotkać się z innymi na tym niezapomnianym dla wielu koncercie.

czwartek, 11 października 2012

"Więzień nieba" Carlos Ruiz Zafón

No i sięgnęłam po najnowszą książkę Zafóna. Tak myślałam, że jeśli nadarzy się okazja i ktoś mi tę książkę podrzuci, to się skuszę. Z czystej ciekawości. 

Czytany parę lat temu "Cień wiatru" bardzo mi się podobał. Czytałam go jakoś zaraz po ukazaniu się, zanim jeszcze zdążył obrosnąć w taką legendę, jaką cieszy się dziś. Lektura naprawdę sprawiła mi wiele radości, pomysł wydawał się świeży, styl wartki, klimat Barcelony intrygujący. Potem sięgnęłam po "Grę anioła" - i tu nastąpił pierwszy zgrzyt. Nie czytało mi się źle, ale to już zdecydowanie nie było to. A samo zakończenie to wręcz jakoś mnie zdenerwowało - odniosłam wrażenie, jakby autor w ogóle nie miał pomysłu jak do końca rozegrać akcję.

No i teraz "Więzień nieba"... Tym razem na głównego bohatera powieści wyrasta Fermin, pracownik księgarni prowadzonej przez Davida Sempre i jego ojca. Fermin musi zmierzyć się ze swoją przeszłością, opowiada Davidowi o swoich losach - o więzieniu za czasów wojny domowej w Hiszpanii i o tym, jak owo więzienie wpłynęło na jego dalsze życie. Ten wątek "historyczny" jest nawet dość ciekawy i - w moim odczuciu - stanowi najmocniejszy akcent całej powieści. Nie jest jednak na tyle dobry, żeby uratować całość. 

Warto jednak napisać, że książkę czyta się dobrze - szczególnie że w tym wydaniu druk jest dość duże, duże są marginesy, zanim człowiek się obejrzy już jest za połową. Myślę, że na jakąś podróż czy stan podgorączkowy jest to lektura w sam raz. Ale tym, którzy poszukują inspirującego spotkania z literaturą, raczej poleciłabym coś innego ;-)