"Zły" to mój pewnego rodzaju wyrzut sumienia - wszyscy, z którymi na temat tej książki rozmawiałam, czytali ją dawno temu w liceum. A mnie jakoś w liceum się nie udało - owszem, pamiętam że kiedyś sięgnęłam ją z półki i obłożyłam w jakąś gazetę. Ale jakaś taka była dość gruba i nieporęczna i nie wchodziła mi do torebki, więc szybko wróciła z miejsca, z którego ją wyciągnęłam...
Warszawa, lata 50-te. Świat przestępczy nie może spać spokojnie - w stolicy pojawia się Ktoś, kto na własną rękę próbuje wymierzać sprawiedliwość. Pojawia się niespodziewanie właśnie w tych miejscach, w których dzieje się coś złego. Dla jednych człowiek ten jest bohaterem, który przychodzi na pomoc potrzebującym. Dla innych - to ten Zły, który przeszkadza, którzy zagraża status quo. Tożsamość tajemniczego mężczyzny stanowi zagadkę, którą chce wyjaśnić coraz więcej osób. Wśród nich jest redaktor Kolanko i jego podopieczny, który by odkryć prawdę sam próbuje wkręcić się w przestępczy światek. Jest też doktor pogotowia Halski, który od początku czuje do Złego sympatię. Jest piękna panna Marta, którą Zły uratował na Placu trzech Krzyży przed atakiem chuliganów (a ponieważ jest to - jak napisałam - piękna kobieta, nie trudno odgadnąć, że wraz z jej pojawieniem się zaczyna się też wątek miłosny, który łączy Martę i lekarza). No i oczywiście są jeszcze ci "po drugiej stronie" - prezes Merynos, mający wyjątkowy dar do robienia przekrętów i cały krąg jego współpracowników (cinkciarze, koniki, chuligani i reszta "elementu przestępczego").
Jednak dla mnie głównym bohaterem tej książki jest Warszawa. Warszawa, która powstaje z gruzów wojny - już w wielu miejscach ładnie odbudowana, jednak pełna jeszcze kamienic grożących zawaleniem. Nazwy znajomych ulic, parków, miejsc - wszystko opisane tak drobiazgowo i wiarygodnie, że czytając opisy miałam wrażenie, jakbym widziała to miasto sprzed lat. Klimat stołecznych lokali, pełnych dymu z papierosów, oparów wódki i zapachu serwowanego jako przystawkę śledzia. Warszawa, w której toczy się niby normalne życie, ale jednak tak dziś obce, dalekie...
Pozostając pod urokiem tego nastroju, sięgnę niebawem po "Życie towarzyskie i uczuciowe".
14 komentarze:
Gdybyś porozmawiała ze mną być może Twoje wyrzuty sumienia byłyby mniejsze, gdyż należę do osób, które nie czytały, nie znają i nie słyszały o tej pozycji. Być może rocznikowo nie wpasowałam się w lekturę. Teraz już zapamiętam i nazwisko i tytuł książki. Czy sięgnę?- czas pokaże- nie mówię nie, nie mówię tak :)
Uspokoiłaś moje sumienie ;)
No i mam dobry uczynek zaliczony na niedzielę :) Jak niewiele trzeba, czasami wystarczy odrobina niewiedzy.
A ja z kolei z tych, co czytali "Złego" w czasach szkolnych. To specyficzna książka, nie ma co ukrywać, że rozgłos zdobyła przede wszystkim dzięki temu, że była wyłomem wśród zalewu produkcyjniaków. Dzisiaj już trochę trąci myszką ale na pewno warta spędzonego z nią czasu, zwłaszcza jeśli mieszka się w Warszawie :-). Warto jeszcze przeczytać jego "1954" (zwłaszcza wydanie ilustrowane) - szczególna lektura :-).
Nie mieszkam w Warszawie, ale darze to miasto jakims niezrozumialym (szczegolnie dla duzej czesci jego mieszkancow) sentymentem, okolice centrum, w ktorym osadzona jest akja znam dosc dobrze - wiec to niewatpliwie byl ciekawy spacer po przeszlosci. "Zalega" u mnie na polce "1954" - z pewnoscia siegne jesli polecasz :-)
Ja mieszkam niedaleko Powązek, czasami wybieram się tam na spacer i zdarza mi się trafiać na groby "bohaterów" "1954" stąd może i mój sentyment do tej książki ale myślę że nie uznasz, że zmarnowałaś na nią czas.
Ja w zeszłym roku zrealizowałam plan udania się na spokojnie z przewodnikiem po Powązkach i odszukania wielu grobów, które od dawna chciałam zobaczyć. Ale jedna taka wycieczka okazała się być zdecydowanie za krótka...
Oprócz obrazu Warszawy, który mnie też zauroczył, duże wrażenie zrobił na mnie styl Tyrmanda. Bardzo dobrze czytało mi się tę książkę, połknęłam opasły tom błyskawicznie!
Książkę do tej pory czytałem ze trzy razy i czasem sięgam po nią w wolnej chwili, by poczytać parę stron. Znakomita powieść, częśto do mnie trafia taka myśl, że to skandal, że nie doczekała się ekranizacji. Ma praktycznie wszystko, co niezbędne do świetnego scenariusza! Z tego co wiem rok temu ukazała się w teatrze i są jakieś ruchy wokół filmu, ale póki co nic nie wiadomo. ;>
"Zły" to rewelacyjna książka. Długo mnie odstraszała objętość, ale cieszę się, że się przemogłem. Jeden z piękniejszych, choć oczywiście wystylizowany, obraz PRLu. Prawdziwa magia.
Znam pewną panią, która przeczytała tą książkę podczas jednej nieprzespanej nocy. Bo rano musiała zwrócić :)
@ Tuskulla - jak na jedną noc, to dość długa lektura. Współczuję trochę samopoczucia następnego dnia ;-)
O Tyrmandzie ostatnio głośno - bardzo spodobała mi się Twoja recenzja. Nie czytałam nigdy jego prozy, ale słyszałam, że stworzył świetne opowiadania. Będę musiała nadrobić zaległości :)
Teraz rzeczywiście się o nim mówi: ładnie wznowiono jego książki, ukaże się tez na dniach "Tyrmandowie. Romans amerykański" - bardzo jestem ciekawa tej opowieści, jeśli mi się uda to szybko po nią sięgnę.
Przeczytałam z przyjemnością Twoją recenzję, ja też długo byłam pod urokiem przeczytanego tekstu:)
Prześlij komentarz