Oto kolejny szwedzki kryminał, a w zasadzie cykl, który ma się okazać lepszy od trylogii Stiega Larssona (od paru lat nie ma chyba innego sposobu na wypromowanie szwedzkich kryminałów). Jestem po pierwszym tomie - nie potrafię więc odpowiedzialnie stwierdzić, czy cykl sprostał temu marketingowemu sloganowi, czy nie. Ale pierwszy tom w moim odczuciu jest gorszy od pierwszego tomu Millenium - nie czuję po lekturze takiej natychmiastowej chęci do sięgnięcia po kolejne tomy. Choć muszę przyznać, że akcja się pod koniec fajnie zawiązała i nawet "rokuje". Co więc nie do końca mi się spodobało?
Przede wszystkim bohaterowie. Jest ich całe mnóstwo. Nie mogłam się z początku w tym gąszczu postaci odnaleźć. Po kilkudziesięciu stronach wzięłam sobie kartę papieru i zaczęłam od początku wertować książkę i zapisywać kto jest kim. Normalnie mi się to nie zdarza. Mnogość bohaterów to jedno, ale ważniejsze jest to, że te postaci są wszystkie tak dość negatywnie nakreślone. OK, rozumiem zamysł: ukażmy słabość szwedzkiej policji, ośmieszmy służby specjalne. Ale - jak już kiedyś wspominałam - źle mi się czyta takie książki, w których nie ma żadnego bohatera, do którego mogłabym poczuć nić sympatii.
Sięgnęłam po tę książkę, przede wszystkim dlatego, że miała traktować o zabójstwie szwedzkiego premiera Olofa Palme. A tutaj przez prawie cały pierwszy tom nic na ten temat nie ma. Owszem - wiemy, że służby mają świadomość zagrożenia, że premier dostaje pogróżki, że podejrzane są środowiska kurdyjskie. Ale akcja skupia się wokół tajemniczej śmierci pewnego amerykańskiego dziennikarza. Początkowo wszystko wskazuje na samobójstwo, nie trudno jednak przewidzieć, że to samobójstwo być nie mogło. Liczne wątki powieści, które początkowo wydają się ze sobą niezwiązane, zaczynają powoli tworzyć jedną całość - ale właśnie: powoli. Dla mnie trochę zbyt powoli.
Znając siebie, to pewnie i tak sięgnę z czasem po kolejne tomy, ale raczej nieprędko.
4 komentarze:
Ja po pierwszym tomie "Millennium" też nie rzuciłam się na następny :) Ale po prostu nie przepadam za kryminałami.
Mnie trylogia Larssona też nie zachwyciła od pierwszej strony, kilkadziesiąt stron się rozkręcałam, ale po zakończeniu pierwszego tomu byłam bardzo ciekawa, co będzie dalej. Choć po zakończeniu drugiego tomu byłam ciekawa jeszcze bardziej :)
Próbowałem czytać Millenium, ale zgrzytało mi. Odpuściłem sobie, trafiłem na krótką recenzję kumpla i wiem już, że po tamten cykl nie sięgnę. Jakoś szwedzkie kryminały do mnie nie przemawiają. Nie wiem dokładnie co, ale coś w nim strasznie mi nie pasuje.
Rzeczywiście skandynawskie kryminały coś łączy, to jakby gatunek sam w sobie. Mnie ogólnie pasują, choć zbyt często się w kryminałach nie zaczytuję.
Prześlij komentarz