poniedziałek, 29 października 2012

"Kot" Georges Simenon

Starsze małżeństwo siedzi w salonie. Na pozór wszystko jest normalne - on siedzi na swoim fotelu, coś tam czyta czy czegoś tam słucha, ona siedzi na swoim i robi na drutach. Ale zaraz - on wstaje, idzie do kuchni, otwiera swoją zamykaną na klucz komodę i robi sobie kolację. Za chwilę ona wchodzi do kuchni, otwiera swoją komodę i szykuje posiłek dla siebie. Siadają do stołu, każde je swoje danie, nie odzywają się do siebie ani słowem. A potem zakupy - ona wychodzi najpierw, on podąża kilka kroków za nią. Wchodzą do tego samego sklepu, ale zakupy każde robi dla siebie oddzielnie. Wracają do domu, znów sobie siadają w salonie. On wyciąga kartkę i pisze na niej "kot". Rzuca w nią ową kartką. Ona w odpowiedzi wyciąga kartkę na której pisze "papuga" i rzuca w niego. 

Emil i Małgorzata nie odzywają się do siebie od 5 lat, od czasu zdarzenia z kotem. Co jakiś czas komunikują się tylko za pomocą kartki papieru. Żyją pod jednym dachem, ale prowadzą dwa oddzielnie gospodarstwa domowe. Dlaczego więc trwają w tym dziwnym układzie? Bo jak się okazuje - jednak bez siebie żyć nie potrafią.

Trudno się oderwać od tej króciutkiej powieści Georgesa Simenona, znanego przede wszystkim jako autora serii kryminałów o komisarzu Maigret. Może po jednej książce nie powinnam uogólniać, ale jednak zaryzykuję i przyłączę się do tych, którzy uważają, że w powieści psychologiczne Simenona są lepsze, niż jego kryminały :-)

wtorek, 23 października 2012

"Szaleństwa Brooklynu" Paul Auster

Już nie jeden raz wspominałam, że chciałabym pojechać do Nowego Jorku. A najbardziej bym chciała odnaleźć tam taki klimat, jaki  jest właśnie w "Szaleństwach Brooklynu" - przywodzący na myśl starsze filmy Woody'ego Allena.

Główny bohater, Nathan, to emerytowany agent ubezpieczeniowy, rozwiedziony, mający problemy z utrzymaniem kontaktu z dorosłą córką. Po ciężkiej chorobie chce coś zmienić w swoim życiu i wynajmuje mieszkanie na Brooklynie, dzielnicy którą znał z dzieciństwa. Na obiady chodzi do pobliskiej restauracji, głównie po to, by móc popatrzeć na pracującą tam piękną kelnerkę, wolny czas spędza na spacerach i zwiedzaniu różnych antykwariatów. Jak się okazuje, w jednym z nich pracuje jego siostrzeniec - młody, zrezygnowany mężczyzna, któremu życie nie ułożyło się po jego myśli. Nathan szybko znajduje wspólny język z Tomem, a także z jego lekko zwariowanym szefem. Życie Nathana i Toma zmienia się także za sprawą kilkuletniej dziewczynki - siostrzenicy Toma, która pewnego dnia puka do jego drzwi.

Choć wiele tematów pojawiających się w książce jest poważnych i ciężkich, to z całości bije ciepło. Gdzieś w tle jest polityka (wybory prezydenckie w 2000 roku), cała akcja kończy się 11 września tuż przed atakami na WTC. Ale to nie jest ważne - bohaterowie uczą się pokonywać różne przeciwności losu i korzystać z z życia. Lektura napawa optymizmem.

wtorek, 16 października 2012

"Trylogia nowojorska" Paul Auster

Kiedyś (na szczęście już dawno temu) miałam taki powracający, straszny sen: oto chcę wejść do mojego mieszkania, ale coś nie gra. Niby na pozór wszystko wygląda normalnie; klucz pasuje do zamka, ale w środku nie ma wcale tych zakątków, które dobrze znam, całe wnętrze jest obce, nieznane - to nie mój dom, mieszkają w nim jacyś obcy ludzie. Lektura "Trylogii nowojorskiej" mi ów sen przypomniała. Na szczęście na jawie, koszmarów nocnych po lekturze nie miałam :-)

Trzy historie, pozornie kryminalne. W pierwszej pewien mężczyzna, autor kryminałów po ciężkich przejściach osobistych, odbiera telefon. To pomyłka - rozmówca chciał dodzwonić się do prywatnego detektywa. Za pierwszym razem nasz bohater odkłada słuchawkę, tak jak zrobiłby to pewnie każdy z nas. Jednak za drugim postanawia zrobić sobie żart i podszywa się pod owego detektywa. Przyjmuje tajemnicze zlecenie, w wyniku którego zaczyna śledzić pewnego starszego mężczyznę. Coś, co początkowo jest zabawą, po pewnym czasie staje się obsesją...

Drugie opowiadanie to historia prywatnego detektywa Blue, któremu tajemniczy White zlecił śledzenie pana Black. Blue przenosi się do kamienicy stojącej na przeciwko domu, w której mieszka Black i od tego momentu jego życie wypełnia obserwacja zachowań mężczyzny. Dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem... 

Bohaterem trzeciej opowieści jest bezimienny mężczyzna, do którego zgłasza się żona przyjaciela z dzieciństwa, pisarza który nic do tej pory nie wydał. Ów przyjaciel znikł i nikt nie jest w stanie go odszukać. Pozostawił jednak dla żony instrukcje - może wydać jego utwory, jeśli ów przyjaciel z dzieciństwa uzna, że są warte wydania. Praca nad tekstami (które okazują się świetne i stają się prawdziwym sukcesem wydawniczym) zbliża narratora do rodziny zaginionego przyjaciela, z czasem wiąże się on z jego żoną i zaczyna prace nad napisaniem jego biografii, która tłumaczyłaby m.in. jego tajemnicze zaginięcie...

Te trzy opowiadania z pozoru można by było nazwać kryminalnymi, wszystkie łączy wszak jakiś rodzaj śledztwa. Jednak tak naprawdę to pomieszanie stylów i prawdziwa zabawa z konwencją. To opowiadania detektywistyczne, obyczajowe, psychologiczne. To opowiadania o tożsamości: jej znaczeniu i kształtowaniu się. Wszyscy bohaterowie zaczynają żyć życiem innych. Co z tego wyniknie? Najlepiej sprawdzić samemu :-) Mnie ta lektura naprawdę wciągnęła.

piątek, 12 października 2012

"Koncert" Muharem Bazdulj

Rok 1997. Wojna w Bośni już zakończona. Ale czy na pewno? Dla niektórych prawdziwym jej zakończeniem będzie dopiero to, co nastąpi 23 września - prawdziwe, wielkie wydarzenie kulturalne, jakim jest koncert U2. Zespół, który od lat kojarzony jest ze swej walki o pokój, stanie na stadionie Koševo w Sarajewie i zagra dla tych, którzy przez ostatnie lata doświadczyli tyle złego.

Od razu zaznaczam, że nie jestem fanką U2, ani nawet przesadną miłośniczką dużych koncertów muzycznych. Pomimo tego, lektura tej krótkiej powieści reportażowej okazała się miłym doznaniem.

Na koncert wybierają się tłumy. Autor przygląda się bliżej garstce z nich - każdy ma swoje powody, dla których chce uczestniczyć w tym wydarzeniu, każdy wiąże z nim inne wyobrażenia i każdy ma inne doznania. To bardzo ciekawy przekrój społeczeństwa.

Marko jest zakochany w muzyce U2. Dla niego możliwość obejrzenia zespołu na żywo to spełnienie marzeń, jeden z najważniejszych dni w życiu. Zakochani w sobie po uszy Merima i Tim traktują koncert i wycieczkę do Sarajewa jako okazję, by spędzić ze sobą trochę więcej czasu, w spokoju, z dala od spojrzeń wścibskich rodziców. Damir jest żołnierzem i by wziąć udział w koncercie ryzykuje wiele - bez pozwolenia oddala się z koszar. Ale nie myśli o konsekwencjach - jest tak rozbity po wojennych przeżyciach, że za wszelką cenę szuka nowego sensu w życiu i nowych doznań. Azra na koncert zakupiła dwa bilety - dla siebie oraz brata, który zginął na wojnie. Dla niej koncert jest pewnego rodzaju pożegnaniem z bliską osobą. Za to dla maturzystki z Chorwacji to szansa na to, by ją ktoś zauważył - marzy o tym, że to właśnie jej Bono zadedykuje jedną z piosenek, że zaprosi ją na scenę i jej były chłopak, fan U2, zacznie żałować, że się rozstali. A Sejo jest zagorzałym fanem piłkarskim i nienawidzi drużyny ze stadionu Koševo - na koncert przyszedł tylko po, by zobaczyć jak tłum zadeptuje murawę nielubianego klubu piłkarskiego.

Ów koncert, zbiorowe szaleństwo, dla każdego jednak znaczy coś innego. Każdy przeżywa go na swój sposób - indywidualnie ale w wielkiej masie. Koncert jest też okazją do tego, aby obok siebie stanęli Bośniak i Serbka - żeby porozmawiali w spokoju o muzyce, zapominając o przeszłości.

Jest też jeszcze jeden bohater tej książki - ambasador, który długo zabiegał o to, aby koncert doszedł do skutku. On wiedział, że koncert U2 dla Bośniaków będzie oznaczać coś więcej niż np. dla Włochów, że nigdzie indziej utwór "Miss Sarajevo" nie wybrzmi nigdzie tak, jak na tej ziemi. 

Język ani styl powieści nie zachwyca, ale mimo wszystko jest w niej coś przyciągającego, co sprawia, że warto na te 114 stron przenieść się o kilka lat w czasie i spotkać się z innymi na tym niezapomnianym dla wielu koncercie.

czwartek, 11 października 2012

"Więzień nieba" Carlos Ruiz Zafón

No i sięgnęłam po najnowszą książkę Zafóna. Tak myślałam, że jeśli nadarzy się okazja i ktoś mi tę książkę podrzuci, to się skuszę. Z czystej ciekawości. 

Czytany parę lat temu "Cień wiatru" bardzo mi się podobał. Czytałam go jakoś zaraz po ukazaniu się, zanim jeszcze zdążył obrosnąć w taką legendę, jaką cieszy się dziś. Lektura naprawdę sprawiła mi wiele radości, pomysł wydawał się świeży, styl wartki, klimat Barcelony intrygujący. Potem sięgnęłam po "Grę anioła" - i tu nastąpił pierwszy zgrzyt. Nie czytało mi się źle, ale to już zdecydowanie nie było to. A samo zakończenie to wręcz jakoś mnie zdenerwowało - odniosłam wrażenie, jakby autor w ogóle nie miał pomysłu jak do końca rozegrać akcję.

No i teraz "Więzień nieba"... Tym razem na głównego bohatera powieści wyrasta Fermin, pracownik księgarni prowadzonej przez Davida Sempre i jego ojca. Fermin musi zmierzyć się ze swoją przeszłością, opowiada Davidowi o swoich losach - o więzieniu za czasów wojny domowej w Hiszpanii i o tym, jak owo więzienie wpłynęło na jego dalsze życie. Ten wątek "historyczny" jest nawet dość ciekawy i - w moim odczuciu - stanowi najmocniejszy akcent całej powieści. Nie jest jednak na tyle dobry, żeby uratować całość. 

Warto jednak napisać, że książkę czyta się dobrze - szczególnie że w tym wydaniu druk jest dość duże, duże są marginesy, zanim człowiek się obejrzy już jest za połową. Myślę, że na jakąś podróż czy stan podgorączkowy jest to lektura w sam raz. Ale tym, którzy poszukują inspirującego spotkania z literaturą, raczej poleciłabym coś innego ;-)

poniedziałek, 8 października 2012

"Pchli pałac" Elif Şafak

Dość długo nie mogłam się przekonać do sięgnięcia po książki Elif Şafak - o tej tureckiej pisarce, często porównywanej do Orhana Pamuka (czy słusznie? pewnie nie do końca, ale to znacznie ułatwiło jej promocję) słyszałam tyleż dobrego, co złego. Musiałam wreszcie wyrobić sobie własne zdanie.

"Pchli pałac" to opowieść o mieszkańcach jednej ze stambulskich kamienic. "Cukiereczek" - tak oto bowiem nazwano kamienicę - wzniesiony został w pierwszej połowie XX wieku przez rosyjskiego arystokratę. Był prezentem dla jego żony, wynagrodzeniem za wszystko co ją złego w życiu spotkało. Kamienicę od początku wyróżniał jej eklektyczny styl. Nie bez znaczenia jest także fakt, że została wybudowana na miejscu dawnego cmentarza.

Kto dziś mieszka w "Cukiereczku"? Bracia bliźniacy, którzy prowadzą na parterze salon fryzjerski. Błękitna kochanka, która gotuje kurczaka dla swojego handlarza oliwą. Student medycyny ogarnięty myślą o samobójstwie wraz ze swoim psem bernardynem. Pedantyczna pani domu, dla której nic nie jest wystarczająco czyste. Starszy pan opiekujący się swoimi wnukami. Madame Babcia, której zdarza się poczęstować sąsiadów jakimś swoim wypiekiem, jednak - jak się później okaże - nie dlatego zostanie przez pozostałych mieszkańców zapamietana. Tych wszystkich ludzi na pozór nic nie łączy, może poza tym ze niektórzy z nich spotykają się na schodach kamienicy lub w zakladzie fryzjerskim. Jednak połączy ich "problem śmieciowy" - otóż mieszkańcy okolicznych domów podrzucają do ich kamienicy śmieci. To w nich wszyscy upatrują przyczyny, dla której w kamienicy lęgnie się różnego rodzaju nieprzyjemne robacko. Ale czy rzeczywiście to jedyny powód?

To bardzo gawędziarska, mozaikowa powieść. Autorka przenosi nas z jednego mieszkania, do drugiego, ukazując nam krótkie migawki z życia mieszkańców. Jest w tym dużo uroku. Wszystkie postaci - tak od siebie różne - są ciekawie skontruowane, dzięki czemu książka jest ciekawą wycieczką w głąb ludzkiej psychiki. 

Jako mieszkanka dużego wieżowca, nic nie wiem o swoich sąsiadach. Mijając niekiedy ludzi na klatce nie wiem nawet, czy mieszkają w tym miejscu, czy przyszli tylko kogoś odwiedzić. A pewnie jest tu tak, jak w "Cukiereczku" - cała feeria różnych charakterów, osobowości, zainteresowań. Warto się nad tym nieraz zastanowić ;-)

czwartek, 4 października 2012

"Jutro skończę dwadzieścia lat" Alain Mabanckou

Książki o dorastaniu, pisane z perspektywy młodego człowieka, mają w sobie coś magnetycznego. A jeśli na dodatek ich akcja rozgrywa się w ciekawym miejscu i czasie - magnetyzm rośnie. I tak jest właśnie w przypadku powieści "Jutro skończę dwadzieścia lat", gdzie po prowincjonalnym świecie Pointe – Noire w Kongo oprowadza nas kilkunastoletni Michel.

Michel jest chłopcem bardzo wrażliwym. Próbuje zrozumieć otaczający go świat, co nie jest takie proste - wraz z ojcem słucha radia Głos Ameryki, skąd dowiaduje się o m.in. o rewolucji w Iranie i problemach szacha. Myśli o tym, jak świat niesprawiedliwie potraktował byłego przywódcę Iranu dręczą go odtąd nieustannie. W radio słyszy też o pokojowej nagrodzie Nobla dla Matki Teresy, czy o prawie do aborcji - na swój sposób interpretuje i przetwarza wszystkie te fakty. Ale Głos Ameryki to nie wszystko, z czym musi sobie poradzić - jego wujek, będący zażartym komunistą (i znaczącym przedsiębiorcą zarazem) uczy go marksizmu, w szkole otacza go kult nieżyjącego dyktatora Mariena Ngouabi, jego ukochana Karolina chce, by pisał dla niej wiersze i mówił, jak bardzo ją kocha, a on sam próbuje rozwikłać zagadkę tajemniczego słowa "alter ego" z piosenki Brassensa. Europejskiego czytelnika dodatkowo mogą zaskoczyć jeszcze relacje rodzinne (Michel ma dwie mamy - jedną biologiczną, drugą - pierwszą żonę swojego przybranego ojca, która także go wychowuje i traktuje na równi z innymi swoimi dziećmi), a także wiara w szamańskie metody leczenia i uzdrawiania.     

Nie czytałam innych książek Mabanckou, ale chętnie nadrobię te zaległości, bo ta jest naprawdę godna polecenia.

środa, 3 października 2012

"Nędznicy" Wiktor Hugo

Od bardzo dawna miałam ochotę przeczytać tę książkę. Swój czytelniczy plan zrealizowałam, a teraz mam problem, co o tej powieści napisać - bo cokolwiek bym nie napisała, będzie to banalne.

Głównym bohaterem "Nędzników" jest Jan Valjean - były galernik, który po latach pozbawienia wolności próbuje wrócić do społeczeństwa. Wydaje się to jednak niewykonalne - człowiek z jego przeszłością w XIX wiecznej Francji zostaje naznaczony na całe życie i choćby nie wiadomo jak się starał, pod swoim prawowitym nazwiskiem spokoju nie odnajdzie. A cóż złego zrobił Jan Valjean, że na kilkanaście lat trafił na galery? Otóż próbował ukraść bochenek chleba dla swojej głodującej siedmioosobowej rodziny...

Jan jest jednak silnie zmotywowany, chce wreszcie rozpocząć nowe życie. Zmienia tożsamość, udaje mu się zdobyć całkiem pokaźny majątek oraz szacunek lokalnej zbiorowości. Nic nie może być jednak takie proste - po piętach przez całe życie będzie mu deptał inspektor Javert. I Jan znów będzie musiał wyruszyć w poszukiwaniu spokoju. Zaopiekuje się 8-letnią osieroconą Kozetą, przeniosą się do Paryża, ale tam też nic się nie zmieni. Gdziekolwiek Jan nie osiądzie, zawsze po pewnym czasie jego drogi skrzyżują się z inspektorem Javertem...

Jest to naprawdę niesamowita powieść, ukazująca brutalność życia i prawdziwą nędzę, jaką trudno sobie dziś wyobrazić. Do tego ciekawie jest zarysowane tło historyczne, które bardzo mocno odciska się na losach bohaterów (początkowo musiałam wytężyć trochę swoja pamięć by przypomnieć sobie koleje rewolucji francuskiej, gdyż bez tego pewne niuanse byłyby nie do wychwycenia). Przede wszystkim jednak jest to wnikliwe studium socjologiczne społeczeństwa francuskiego. To naprawdę jest jedna z tych powieści, które warto przeczytać.