piątek, 28 września 2012

"Wielkanocna parada" Richard Yates

Dwie siostry i ich historie. Choć Emily i Sarah dokonywały w życiu zupełnie innych wyborów, los żadnej z nich nie sprzyjał. Czy to przez ich dzieciństwo, rozwód rodziców i wychowywanie przez zapatrzoną w siebie samą matkę?

Mam dość mieszane odczucia względem tej książki. Owszem, czyta się szybko, ale mimo wszystko trudno nazwać tę historię wciągającą. Bohaterki momentami trudno było mi zrozumieć, a tym samym polubić - ale to pewnie dlatego, że większa część akcji rozgrywa się w latach 40-tych i 50-tych, a od tego czasu wiele się zmieniło. Jednocześnie umiejscowienie akcji właśnie w tym okresie i ukazanie możliwości rozwojowych, jakie miały wówczas kobiety jest jedną z głównych zalet powieści, bo zmusza do przemyśleń na temat roli kobiet w społeczeństwie, podejścia do problemu przemocy domowej,  czy alkoholizmu kobiet: czy - a jeśli tak, to jak wiele - się od lat 50-tych w tych kwestiach zmieniło?

Autor chyba bardziej znany jest z książki "Droga do szczęścia", na podstawie którego parę lat temu nakręcono film. Nie miałam jednak okazji ani przeczytać tej książki, ani obejrzeć jej ekranizacji.

czwartek, 27 września 2012

"Słonimski. Heretyk na ambonie" Joanna Kuciel-Frydryszak

Od bardzo dawna noszę się z zamiarem napisania o tej książce, ale się jakoś nie składało. Miałam ochotę przytoczyć parę cytatów z książki, ale dostęp do egzemplarza z powodu przeprowadzki mam ograniczony i chyba nieprędko uda mi się do niego dostać (książki się bowiem na półkach nie mieszczą, ale nie mogę zamówić nowych półek, póki pół pokoju jest zastawiona rzeczami do wywiezienia, które to z kolei, z racji na swoje duże gabaryty i na ciężar, nie mogą zostać wywiezione z mieszkania, dopóki w mojej klatce panowie nie uporają się z wymianą windy...). Tak więc będzie krótko i bez cytatów.

Książkę kupił mi któregoś dnia mąż, żebym się nie nudziła na zwolnieniu. Sama pewnie przeszłabym obok niej dość obojętnie - nazwisko Słonimskiego jest mi oczywiście znane, ale za bardzo jego twórczości nie znam, nie sądziłam, że jego biografia mogłaby mnie zainteresować. Ale jak tylko zaczęłam przeglądać otrzymaną książkę, zrozumiałam że od razu muszę ją przeczytać.

Z biografii wyłania się obraz bardzo ciekawego bohatera - inteligentnego (choć niewykształconego), krytycznie patrzącego na świat i umiejącego dostrzec w nim rzeczy często niezauważalne dla innych, świetnego i ostrego krytyka teatralnego, felietonisty, poety. W okresie dwudziestolecia międzywojennego był Słonimski bywalcem salonów - zaczynał dzień około godziny 10, już w południe był gościem w Ziemiańskiej czy kawiarni Pod Picadorem, w których spędzał czas do wieczora, kiedy to organizowano różne wieczorki poetyckie. Obserwujemy jego relacje z pozostałymi Skamandrytami a także nieszczęśliwe miłosne uniesienia i wreszcie stosunkowo późny związek z żoną, Janiną Konarską. Biografia porusza też oczywiście wątki najbardziej znane: kwestie związane z poczuciem tożsamości narodowej i stosunkiem do Żydów, postawę Słonimskiego po wojnie, jego powrót do Polski na początku lat 50-tych i relacje z władzą ludową, list jaki wystosował do Czesława Miłosza, po jego wyjeździe zagranicę czy wreszcie znaczenie jakie odegrał dla kiełkującego ruchu opozycyjnego.

Dodatkowo książka jest naprawdę dobrze napisana. Autorka przytacza liczne anegdoty, dzięki którym lepiej poznajemy charakter Słonimskiego i jego wyjątkowe poczucie humoru. Biografię wzbogacają też ciekawe zdjęcia, także z materiałów SB. Z pewnością jest to lektura godna polecenia.

środa, 26 września 2012

"Pięć małych świnek" Agatha Christie

Wysłuchałam pierwszego w życiu audiobooka :-) Do tej pory nie mogłam się do tej formy poznawania książek przekonać. Trudno mi się skupić na treści - wzrok co rusz na coś pada, co wywołuje falę jakiś skojarzeń, myśli szybko odpływają na inne tory. A lektor w międzyczasie zdradza ważne fragmenty powieści, o których ja potem nic nie wiem ;-) Nabrałam jednak olbrzymiej ochoty, żeby raz jeszcze spróbować. Akurat w ręce trafił mi kryminał Agathy Christie - niezbyt długi, pomyślałam więc że spróbuję. I udało się :-)

"Pięć małych świnek" opowiada o kolejnym śledztwie prowadzonym przez Herculesa Poirot. Do detektywa zwraca się młoda dziewczyna, Karla Lemarchant. Karla pragnie wyjaśnić sprawę sprzed lat - jej matka została 16 lat wcześniej skazana za zabójstwo (otrucie cykutą) swojego męża, ojca Karli. Motyw wydawał oczywisty - ojciec Karli, malarz, zakochał się w jednej ze swoich modelek i planował się z nią związać na trwałe. Ta tragedia rodzinna odbiła piętno na losach dziewczyny, nie pozwala jej zaznać spokoju. Szczególnie że przed swoją śmiercią, matka Karli napisała do niej list, który dziewczyna mogła przeczytać dopiero po osiągnięciu pełnoletności - w liście tym pisze, iż nie jest winna popełnionej zbrodni. Karla pragnie dowiedzieć się, co naprawdę wydarzyło się w domu Crale'ów i kto jest mordercą jej ojca.

Hercules od początku czuje, że nie będzie to proste śledztwo - sprawa ma już swoje lat, oskarżona nie żyje. Na szczęście Herculesowi udaje się dotrzeć do innych osób, które miały bliski kontakt z rodzicami Karli i podczas tych tragicznych wydarzeń byli obecni w domu - do Philipa, najlepszego przyjaciela ojca Karli, Mereditha - brata Philipa, zielarza, ze zbiorów którego ukradziono truciznę, Elsy - kochanki zamordowanego, Angeli - przyrodniej siostry oskarżonej o morderstwo oraz panny Williams - guwernantki wychowującej Angelę.

Książka podzielona jest na trzy części. W pierwszej Hercules Poirot rozmawia z każdą z osób z najbliższego otoczenia zamordowanego. Podczas tych rozmów prosi ich, by spisali swoje opowieści o wydarzeniach sprzed 16 lat. To właśnie one składają się na drugą część. Trzecia część do finał - Hercules Poirot doprowadza do konfrontacji wszystkich osób, spotkania w domu, w którym popełniono zbrodnię i przeprowadza rekonstrukcję zdarzeń, która oczywiście doprowadza do ujawnienia kto był winny.

Znów nie udało mi się odgadnąć, kto popełnił zbrodnię :-) Lektura była miła i przyjemna, zachęciła mnie nie tylko do sięgnięcia w przyszłości po inne kryminały Agathy, ale także przekonała do audiobooków.

piątek, 21 września 2012

"Ziemia obiecana" Władysław Reymont

Któż nie zna słów: "ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic, to razem, mamy tyle, akurat tyle, aby założyć fabrykę"? Tak zaczyna się historia trzech przyjaciół - Karola Borowieckiego, Maxa Bauma i Moryca Welta. A przede wszystkim - historia Łodzi, opisana przez Władysława Reymonta w "Ziemi obiecanej".

Zawsze byłam ciekawa, jak wyglądała Łódź w XIX wieku, w okresie swojego rozkwitu. Do dziś pofabrykanckie zabytki robią wrażenie: nie tylko wielkie hale i ich dymiące kominy, nie tylko pałace, ale także wszystko to, co budowane było dookoła - domy dla robotników, miejsca wypoczynku, parki, szpitale. Prawdziwe miasta w mieście. Władysław Reymont dołożył do tego krajobrazu mieszkańców miasta - a właściwie ich wielokulturowy "zlepek". Są wśród nich niemieccy, żydowscy i polscy fabrykanci, arystokracja, szlachta, mieszczaństwo, robotnicy. Każda z przedstawionych na kartach powieści postaci jest wyjątkowa i każda wnosi do powieści koloryt, dzięki któremu łatwiej nam zrozumieć charakterystykę dawnej wielokulturowej Łodzi.

Choć do Łodzi zjeżdżało mnóstwo osób, które chciały się dorobić, życie tu wcale nie było łatwe, a zrobienie kariery udawało się tylko nielicznym. Znacznie częstsze były spektakularne bankructwa. Dlatego liczyła się przede wszystkim umiejętność przetrwania i brak wyrzutów sumienia - tzw. uczciwość łódzka.

Poza mechanizmami robienia kariery i upadku, autor porusza też inne wątki charakterystyczne dla zjawisk takich jak rozwój przemysłowy, na przykład spór o to, czy lepiej postawić na dobry towar (i odwlec w czasie zysk), czy na towar słabej jakości, ale przynoszący pieniądze od razu. Jest też oczywiście poruszony problem traktowania robotników i ich warunków życiowych. No i  naturalnie znalazło się miejsce na wątek miłosny :-)

Trzech głównych bohaterów powieści mieszka na Piotrkowskiej, w kamienicy pod numerem 90. W chwili obecnej kamienica ta wygląda tak:


Na parterze znajduje się dość popularna pizzeria (przy okazji warto dodać, że trudno w innych miastach znaleźć takie pizze, jakie serwuje się w Łodzi - oczywiście zupełnie inne niż tradycyjne pizze włoskie: najczęściej są wszędzie dużo mniejsze a za sosy trzeba dodatkowo płacić).

Zaś pierwowzorem dla fabryki Bucholca (przynajmniej w ekranizacji Andrzeja Wajdy) była fabryka Poznańskiego, dzisiejsza Manufaktura (jedno z największych centrów rozrywkowo-handlowych w Europie). To przez tę bramę do pracy wchodziło codziennie tysiące robotników:

Nie umiem obiektywnie ocenić książki, bo jako rodowita łodzianka byłam zachwycona każdym opisem miasta, na które podczas lektury trafiałam (a było ich naprawdę bardzo dużo). Przyznam jednak, że powieści wcale nie czytało mi się tak łatwo - musiałam odnaleźć się w gąszczu bohaterów, co początkowo nie było takie proste i w czym się nieco gubiłam. Ale ten wysiłek zdecydowanie warto było wykonać :-)

Rozwiązanie konkursu

Wszystkim bardzo dziękuję za udział w konkursie i za polecenie mi lektur. Postaram się je wszystkie przeczytać:-)

W celu wyłonienia zwycięzcy przeprowadziłam losowanie, a oto fotorelacja:














Serdecznie gratuluję :-)

środa, 19 września 2012

"Morderstwo w Orient Expressie" Agatha Chrisie

Od dawna miałam ochotę sięgnąć po jakąś książkę Agathy Christie. Kiedyś, jeszcze w liceum, jakiś jej kryminał wpadł mi w ręce - pamiętam, że mi się podobał, choć teraz niestety nawet tytułu sobie nie mogę niestety skojarzyć. Ale od tej pory było mi z autorką jakoś nie po drodze. Postanowiłam to zmienić i na pierwszy ogień wybrałam chyba najbardziej znany utwór - "Morderstwo w Orient Expresie".

Miejsce akcji: luksusowy pociąg relacji Stambuł-Calais. Tym oto pociągiem, w specjalnym, zamykanym wagonie, podróżuje kilkanaście osób różnych narodowości, których pozornie nic nie może ze sobą łączyć (np. rosyjska arystokratka, węgierski hrabia z żoną, niemiecka służąca, Włoch, Amerykanin). W wagonie tym jedzie także detektyw Hercules Poirot. I całe szczęście, bo w nocy dochodzi do zbrodni. Zasztyletowany zostaje jeden z pasażerów. Charakter zadanych ran oraz inne ślady pozostawione na miejscu zbrodni nie są jednoznaczne. Gdyby nie Poirot, starannie zaplanowana tajemnicza zbrodnia mogłaby nigdy nie zostać wyjaśniona.

To klasyczny kryminał - krąg podejrzanych jest zamknięty, od początku znamy ich wszystkich. Ponieważ pociąg utknął w zaspie śniegu, wokół składu nie ma śladów ucieczki, wiadomo że morderca znajduje się w wagonie. Detektyw rozpoczyna swoje śledztwo - i drogą dedukcji dochodzi do zaskakujących wniosków. Początkowo odkrywa, że zamordowany nie był tym, za kogo się podawał, z czasem zaś - że pasażerów łączy zdecydowanie więcej, niż by się to mogło wydawać.

Podczas lektury usilnie próbowałam zgadnąć, jaki będzie finał - oczywiście mi się to nie udało... Czy tak też będzie przy kolejnych spotkaniach z Agathą?

czwartek, 13 września 2012

"Pieniądz" Emil Zola

Współczesny tytuł powieści powinien brzmieć "Pieniądz, czyli greed is good". Jestem pod dużym wrażeniem mojego kolejnego spotkania z twórczością Emila Zoli - podobnie jak w powieści "Wszystko dla pań" są tu pokazane ponadczasowe mechanizmy rządzące ekonomią i ludzką psychiką. To niesamowite - książki powstały ponad 100 lat temu, autor opisywał w nich realia II Cesarstwa, a dziś w Polsce wielu ludziom wydaje się, że podobne zdarzenia to symptom zwyrodnienia naszych czasów i coś, z czym wcześniej ludzkość nie miała do czynienia. 

Głównym tematem "Pieniądza" jest giełda. Zola czuł, że to ważny temat, którego poruszenie jest niezbędne do tego, by zrealizować pełen 20-tomowy cykl "Rougon-Macquatowie. Historia naturalna i społeczna rodziny za Drugiego Cesarstwa" jednak pisanie tej części przysporzyło mu sporo trudności, temat bowiem nie należał do kręgu jego zainteresowań. Dobrze jednak, że się przemógł.

Głównym bohaterem powieści jest Saccard - finansista, który zna słodki smak sukcesów i gorzki smak porażki. Rozmowy z sąsiadem - inżynierem Hamelinem (marzycielem i idealistą) - doprowadzają go do pomysłu nowego przedsięwzięcia, jakim jest powołanie do życia Banku Powszechnego. Czytelnik wprowadzony jest w świat paryskiej giełdy - i od początku nie ma żadnych złudzeń: Bank Powszechny musi z czasem upaść. Od początku bowiem poznajemy kulisy powstawania Banku: kreatywną księgowość, skupowanie przez akcjonariuszy akcji własnych, podstawianie fałszywych akcjonariuszy. Wartość spółki rośnie w niespotykanym tempie. Bankiem interesują się coraz to nowi inwestorzy - różne są ich motywacje, niektórzy spekulują, inni lokują w interesie oszczędności swojego życia, upatrują w Banku szansę na pomnożenie posagu i wydanie córki za mąż lub na wyjście z długów. Często nie znają się na giełdzie, ale podążają za tłumem, ciesząc się że wartość akcji rośnie. Do czasu...

Są też w powieści poruszone inne ciekawe wątki: skupowanie wierzytelności, podział społeczeństwa, rosnący antysemityzm, którego przyczyną było skupienie w ręku bogatych żydowskich bankierów znacznego majątku (ciekawy jest także wątek różnic w podejściu do prowadzenia biznesu między Saccardem, a jednym z jego głównym rywali, bankiem Gundermannem), rodzący się marksizm i anarchizm, sprzeciw wobec takich instytucji jak giełda.

Czytałam tę książkę podczas upadku Amber Gold, co nadało lekturze dodatkowy smaczek....

A na koniec mały cytacik:
  
"Saccard miał słuszność: pieniądz był jak dotąd nawozem, na którym wyrastała ludzkość jutra; pieniądz, truciciel i niszczyciel, stawał się zaczynem życia społecznego, żyznym gruntem, niezbędnym do wielkich robót ułatwiających egzystencję (...). Dlaczegóż zatem pieniądz czynić odpowiedzialnym za brudy i zbrodnie, których jest przyczyną? Czyż w mniejszym stopniu zbrukana jest miłość, która przecież rodzi życie?"

P.S. Przypominam o konkursie urodzinowym - kto się jeszcze nie zgłosił, ma szansę :-) 

środa, 12 września 2012

"Poczekajka" Katarzyna Michalak

Miałam napisać i biografii Słonimskiego, ale po przeprowadzce książka znajduje się w zbyt trudno dostępnym miejscu i nie dam rady do niej dotrzeć by odszukać cytaty, które chciałam przytoczyć... Więc zamiast czekać aż przeprowadzka się zakończy i Słonimski znajdzie nowe wspaniałe miejsce na półce (bo to jeszcze długo potrwa), będę w najbliższej przyszłości pisać o innych książkach - stos przeczytanych i czekających na wspomnienie o nich nie maleje.

"Poczekajka" to historia młodej pani weterynarz, która szuka swojej drogi życiowej i swojego życiowego partnera. Jest w stanie wiele poświęcić i zaryzykować - tak oto ucieka z Warszawy na Zamojszczyznę, gdyż magia podpowiada jej, że to właśnie tam znajdzie to, czego pragnie. Zostaje lekarzem w zoo (choć wcześniej miała zaledwie niewielkie doświadczenie w leczeniu miejskich piesków i kotków), osiedla się w uroczym, rozpadającym się małym domku. No i szuka Tego Jedynego (a on oczywiście okazuje sie być na wyciągnięcie ręki).

O książkach Katarzyny Michalak czytałam wiele dobrego. O samej "Poczekajce" także - że to magiczna powieść z której bije ciepło, o konsekwencji w dążeniu do realizacji własnych marzeń. Ja tego jednak w tej lekturze nie odnalazłam. Chyba po prostu nie dla mnie jest ten typ literatury - wierzę, że wielu czytelniczkom (jakoś nie mogę sobie wyobrazić, żeby książkę pokochali mężczyźni) tego typu powieść może przypaść do gustu, ja jednak do nich nie należę. Mnie irytowała przewidywalność fabuły i decyzje podejmowane przez główną bohaterkę. Nawet jako lektura na letni dzień spędzony na świeżym powietrzu, ta lektura nie jest dla mnie. 

środa, 5 września 2012

"Listy z podróży" Karel Capek

Chyba po raz pierwszy ukazał się w Polsce pełen zbiór listów z podróży pióra jednego z najbardziej znanych czeskich pisarzy XX wieku, zbierający felietony o podróżach autora do Włoch, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Holandii i Skandynawii. 

Wszystkie podróże Capek odbył w dwudziestoleciu międzywojennym. Intrygujący jest to okres: z jednej strony skokowy rozwój wielu krajów, z drugiej rodzące się totalitaryzmy, które i Capek dostrzega i w swoich listach komentuje. 

Capek jest wnikliwym obserwatorem. W każdym z odwiedzanych krajów zwraca uwagę na inne rzeczy: we Włoszech wiele uwagi poświęca sztuce, zarówno starożytnej, jak i  renesansowej czy barokowej. Na Wyspach Brytyjskich dokładnie opisuje wielki Londyn (z jego muzeami, parkami, ruchem ulicznym), ale zagląda także do Walii, Szkocji i Irlandii, zachwycając się krajobrazami, wiejskimi i pasącymi się owcami. W Hiszpanii jego uwagę przykuwa piękna acz okrutną corrida, malarstwo Goi czy El Greco; w Holandii - wiatraki, tulipany i niderlandzcy malarze; w Skandynawii - piękno przyrody:  fiordy, koło podbiegunowe, lodowce.

Mnie najbardziej przypadły do gustu listy z Anglii - pełne humoru iście angielskiego:

"Gdy byłem młodszy, znałem tylko dwa typy Anglików: jeden nazywał się John Bull, był gruby i rumiany,  nosił buty z cholewami i spodnie do końskiej jazdy i zazwyczaj towarzyszył mu buldog; drugi nazywał się Mr Smith albo jakoś podobnie, był wysoki i kościsty, nosił ubranie w kratkę i rude baki, i odznaczał się tym, że przy każdej okazji kładł nogi na stole. Obaj pojawiali się głównie w karykaturach i w komediach.
Kiedy później przyjechałem do Anglii, byłem rozczarowany, widząc, że przytłaczająca większość Anglików nie nosi kraciastych  ubrań ani baków, ani nie kładzie nóg na stole; że (z wyjątkiem pana G. B. Shawa) nie są uderzająco wysocy ani (z wyjątkiem pana G. K. Chestertona) uderzająco przysadziści. Tak oto człowiek traci iluzje swej młodości."

Ale i opis Danii był zabawny:

"Kraik jasnozielony, w kolorze, którym na mapach oznacza się niziny; zielone łąki i zielone pastwiska, nakrapiane stadami; ciemne krzaki dzikiego bzu z białymi pękami kwiatów, błękitnookie dziewczyny o mlecznej i delikatnej cerze, ludzie powolni i rozważni; równina, jakby ją ktoś nakreślił od linijki - podobno mają tu gdzieś górę, którą nawet nazwali Himmelbjerg; pewien mój znajomy szukał jej, jadąc samochodem i kiedy jej nie znalazł, spytał miejscowych, jak do niej dojechać; a oni powiedzieli mu, że właśnie kilka razy ją minął."
 
Niektóre fragmenty są jednak zdecydowanie bardziej poważne. Odwiedzając Holandię, Capek snuł rozważania na temat szans małych narodów:

"Czy najlepszą metodą właśnie dla narodów małych nie jest zastąpienie ideałów ilościowych ideałem jakości? Czy tym, co najbardziej sprzyja konkurencyjności małych organizmów narodowych na rynku światowym, nie jest szczególna szlachetność tego, co wychodzi z ich warsztatu albo z ich sklepiku? Tego, co mają na składzie, nie musi być wiele: ale to, co tam jest, jest dziełem dobrym i bez wad".

Prawdziwą przyjemnością jest podróżować z kimś takim jak Capek. Szczególnie że opisom towarzyszą zabawne ilustracje.

P.S. Przypominam o konkursie urodzinowym.

wtorek, 4 września 2012

"Nowy Świat i okolice" Tadeusz Konwicki

Tym razem to bardzo zaległa recenzja. Książkę czytałam już parę miesięcy temu, jakoś zupełnie nie mogłam się zebrać, żeby o niej cokolwiek napisać. W dalszym ciągu jakoś natchnienia nie czuję, więc tym razem będzie bardzo zwięźle.

"Nowy Świat i okolice" to zbiór króciutkich felietonów i anegdot, w zasadzie na każdy temat. Jak to u Konwickiego bywa, pomimo że cały zbiór nosi bardzo warszawski tytuł, ciężko powiedzieć czy więcej w treści Warszawy, czy Wilna ;-)

Mnie jednak najbardziej przypadły do gustu fragmenty o kocie Iwanie, np.:

Kot leży rozwalony na moich zwłokach. Czasem przeleci po nim jakiś dreszcz albo coś w rodzaju kurczu, raptem zajęczy cichutko, potem strzepnie łapką, jakby chciał strącić coś, co się przykleiło natrętnie do czarnych ciepłych i miękkich paluszków. Kot Iwan śni. Ale co on śni, dokąd wysyła swoje fale i jaką otrzymuje odpowiedź z tego wymiaru albo z tej rzeczywistości, gdzie koty są władcami, tego ja nie wiem. Lecz wiem, że mimo wszystko, mimo napięcia, awantury o użytą czasem przeze mnie zwiniętą gazetę, że mimo wszystko kot Iwan jest nam życzliwy i ta życzliwość okaże się dla nas zbawienna, kiedy pewnej godziny przekroczymy granice naszej rzeczywistości i znajdziemy się tam, w niewiadomym nam innym wszechświecie, gdzie być może koty  mają wielkie wpływy i kolosalną pozycję.

Książkę urozmaicają obrazki pióra autora:
 Całość czyta się świetnie. Godne polecenia :-)