Jak pokazać swój przeciw przeciw hitlerowskiej władzy? Pewien starszy berlińczyk, prosty stolarz, po tym jak jego syn zginął na froncie, postanawia pisać kartki i listy, w których nawołuje czytelników do chwili zadumy nad sensownością toczonych działań wojennych. W swoją konspiracyjną działalność wciąga żonę. Oboje mają poczucie, że dzięki temu robią coś ważnego. Z wielką starannością co niedziela piszą jedną lub dwie kartki, które następnie umieszczają w ruchliwych kamienicach niemieckiej stolicy. Wierzą, że nakłonią czytelników kartek do reakcji, że o ich działaniach ludzie opowiadają sobie nawzajem, że dzięki nim inni też zdecydują się okazać swój sprzeciw. Jak jest naprawdę? Jak zachowują się osoby, które gdzieś przypadkiem znajdują kartkę, podnoszą ją z zaciekawieniem z podłogi, czytają i... zdają sobie sprawę, że trzymają w ręku świstek papieru przez który mogą, oskarżeni o zdradę stanu, zostać skazani na śmierć?
Otto i jego żona to główni, choć nie jedyni bohaterowie książki, którzy starają się podjąć jakieś działanie antywojenne. Ich losy to nie fikcja literacka - konstruując ich postacie autor opierał się na pewnym niemieckim małżeństwie, które właśnie takie działanie podczas wojny podjęło.
Książka ukazuje dość zróżnicowany przekrój społeczny - od karierowiczów, którzy wykorzystują wojnę do zbudowania wysokiej pozycji społecznej i zapewnienia sobie stabilności materialnej, przez osoby całkowicie obojętne wobec kwestii politycznych, starających się jakoś przetrwać wojnę nie narażając się nikomu, aż do tych, którym zależy, by okazać jakiś opór.
Jednostka versus państwo totalitarne - tematyka, która prawie zawsze robi na mnie wrażenie. Tak było i tym razem. Po książkę miałam ochotę sięgnąć od dawna. Nie jest to nowa powieść - została napisana w latach 40-stych, tuż po wojnie. Była wcześniej przetłumaczona na język polski, ale stare wydanie jest bardzo trudno dostępne. W ubiegłym roku w Niemczech książka została po raz pierwszy wydana w wersji nieocenzurowanej i szybko stała się bestsellerem. Będąc w Berlinie miałam wielką ochotę ją kupić, ale trochę poskąpiłam - kosztowała 20 euro. Kiedy jednak niedawno odkryłam, że nowe wydanie ukazało się także w Polsce, nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności :-)
2 komentarze:
Pisanie kartek wydaje się takim śmiesznie - groteskowym działaniem, ale czasami jedynym możliwym. Przypomina mi to trochę książkę Pozwólcie nam krzyczec Fleszerowej i zachowanie bohaterek, których jedyna formą sprzeciwu, buntu jest krzyk. Mała rzecz, a wywołuje duże wrażenie. Można powiedziec, że nic nie znaczący gest, ale nawet na taki gest niewielu było stac. Chętnie przeczytałabym tę książkę, bo podobnie, jak ciebie interesuje mnie temat bezsilnosci jednostki wobec bezprawia. Pozdrawiam
Właśnie to jest w tej książce poruszające - w oczach głównych bohaterów ich działanie nabiera zupełnie innego wymiaru, niż kiedy patrzymy na nie oczami czytelnika, szczególnie że patrzymy z perspektywy innych czasów i innych realiów...
Prześlij komentarz