Nie jestem wielką miłośniczką felietonów. Ani innych krótkich form literackich. Jakoś już tak mam, że muszę "wejść" na chwilę dłużej do świata o którym czytam, aby poczuć się w nim dobrze. Ale zdarzają się takie książki, jak ta - zbiór kilkunastu felietonów, z których każdy stanowi odpowiedź na teoretycznie proste i błahe pytanie z kwestionariusza Prousta (typu: główna cecha mojego charakteru, cechy których szukam u przyjaciół, cechy których szukam u mężczyzn, moje ulubione zajęcie).
Dygresja: Pamiętam jak w podstawówce namiętnie wypełniało się tego typu zeszyty "złote myśli", miałam zawsze wrażenie że koleżanki z mojej klasy są mistrzyniami w wymyślaniu coraz to nowych zeszytów ze zbiorami pytań, do których oczywiście można się było wpisać tylko wówczas, gdy zostało się dopuszczonym do kręgu "przyjaciół".
Wracając jednak do książki: w tych krótkich wpisach, liczących stronę-dwie, autorka podzieliła się z czytelnikiem wieloma ważnymi refleksami. Z tej książki - można by pomyśleć "lekkiej" - wyłania się obraz kobiety z bardzo ciężkim bagażem życiowych doświadczeń. Nie wiem, czy ta książka nie mówi więcej o wojnie i traumie wojennej niż książki, których akcja toczy się w wojennych czasach. Tu bowiem widzimy konsekwencje tego wszystkiego złego po latach, wielu latach... Sądzę, że pisanie jest dla autorki formą terapii, a dla czytelnika powinno być przestrogą.
8 komentarze:
A ja felietony bardzo lubię poczytać od czasu do czasu, brzmi zachęcająco.
Zeszyty oczywiście też pamiętam :)
Lubię Romę Ligocką. Bardzo wnikliwa i wrażliwa pisarka.
Ligocka należy do moich ulubionych pisarek. Mam chyba wszystkie (albo prawie wszystkie) jej książki. Lubię do nich wracać. Felietony mają to do siebie, że są właśnie takie ulotne, może dlatego nie pamiętam dokładnie ich treści, ale zgadzam się z Tobą, że pisanie jest dla autorki formą terapii. Moją ukochaną książką pani Romy jest Tylko ja sama, ale dopiero po lekturze Dziewczynki w czerwonym płaszczyku zrozumiałam traumę, jaka była jej udziałem. Pozdrawiam wiosennie
U mnie wypełnianie zeszytów zajmowało niekiedy całe popołudnia, na dwór aż nie było czasu wyjść ;)
Właśnie to, że felietony są takie ulotne powoduje, że nie należą one do moich ulubionych gatunków - po prostu zapominam o ich treści zbyt szybko. Pozostaje mi tylko w głowie ogólne wrażenie, a to trochę za mało...
Nie miałam okazji jeszcze sięgnąć po "Tylko ja sama", rozejrzę się wokół czy się nie uda zdobyć :-)
Gdybyś była zainteresowana służę pożyczką
Spojrzę wpierw w bibliotece, jak nie znajdę, to się odezwę :-)
Muszę siegnąćź po tę ksiżkę. Do tej pory czytałam tylko Dziewczynkę... i to dawno temu, pamietam, że bardzo mi sie podobała.
Prześlij komentarz