wtorek, 23 sierpnia 2011

"Zła krew" Grzegorz Gortat

Po książkę sięgnęłam przede wszystkim dlatego, że jej akcja toczy się w latach 60-tych na łódzkich Bałutach. Jako rodowita łodzianka (oraz - przez kilka lat - mieszkanka Bałut, i choć nie do końca tych przedstawionych w książce, to jednak oddzielonych od opisanej okolicy zaledwie o kilka przecznic) bardzo byłam ciekawa, jak ta dzielnica zostanie w książce opisana.

Michał Bodler - bohater książki - to chłopiec mieszkający z matką w biednej kamienicy przy ulicy Ogrodowej. Na podwórku tej kamienicy rosły bzy. Pięknie kwitły i pachniały przez dwa tygodnie maja, ale - jak mówi Michał - dwa tygodnie to trochę za mało, skoro rok ma ich 52... Niestety taki jest obraz tej robotniczej Łodzi.... Teraz może sama Ogrodowa trochę się zmieniła, głównie dzięki Manufakturze (w której zresztą - a ściślej mówiąc w zakładach Marchlewskiego, bo tak to się wówczas nazywało - pracowała mama Michała), ale inne okoliczne ulice pojawiające się w książce (Mielczarskiego, Cmentarna) niestety niewiele się zmieniły. No ale to nie wpis o tym, co myślę o tych straszących dziś okolicach miasta, tylko o książce...

Ojcier Michała był alkoholikiem, mającym problemy z prawem. Jego matka wciąż się boi, że w Michale odezwie się ta "zła krew" i w każdym zachowaniu syna, które choć trochę jej zdaniem odbiega od zachowania pożądanego, dopatruje się początków jego demoralizacji. A Michał to bardzo wrażliwy chłopiec, który zaczyna się wcześnie interesować literaturą (tego jego mama też nie do końca rozumie, jako że sama ma ukończonych tylko kilka klas podstawówki), niektórymi zagadnieniami historycznymi, a przede wszystkim - otaczająca go rzeczywistością, którą w skrupulatny sposób opisuje.

Jednym z ważniejszych wątków jest wątek żydowski, mający różne oblicza: przyjaźni Michała z kolegą z klasy, który wraz z rodzicami zmuszony jest opuścić Polskę w 1968, znajomości ze starym Żydem Johannem, którego sąsiedzi posądzają o wszelkie zło, które dzieje się w okolicy (łącznie z porwaniem dziecka - kiedy na chwilę ginie mała dziewczyna, niemal cała kamienica bojowo nastawiona idzie do domu Johanna co trochę nasuwa na myśl powojenne zdarzenia w Kielcach), historii jednej sąsiadki, która przygarnęła podczas wojny żydowskie dziecko. Zresztą znajomość Michała z Johannem jest ciekawa także dlatego, że Johann opowiada historię swojego życia, historię przedwojennej Łodzi oraz warszawskiej bohemy artystycznej, historię Oświęcimia...Nie wiem na ile by mnie ta książka wciągnęła, gdybym nie szukała w niej cały czas znajomych miejsc. Ale myślę, że mimo wszystko też by mi się podobała - jest dobrze napisana, jest w niej sporo interesujących anegdot, czuć klimat tych lat: pierwszy telewizor, który pojawił się w kamienicy, pierwszy samochód (oczywiście należący do człowieka partii), pierwszomajowy pochód ulicą Piotrkowską...

0 komentarze:

Prześlij komentarz