poniedziałek, 22 sierpnia 2011

"Ewangelia według Jezusa Chrystusa" Jose Saramago

Myślę, że sama z siebie nie kupiłabym sobie tej książki. Nie z powodu wcześniejszych doświadczeń z prozą tego portugalskiego noblisty, lecz dlatego, że nie lubię gdy literaturę reklamuje się tym, że jest kontrowersyjna: a o tej książce głównie to pisano, niewiele więcej można się było dowiedzieć z recenzji wydawniczych. Nie chodzi mi o tematykę religijną - ogólnie nie lubię marketingu opartego na skandalizacji. Ale ponieważ książkę dostałam w prezencie, to po nią sięgnęłam. I nie żałuję, bo choć nie czyta się jej łatwo, to niewątpliwie skłania do refleksji.

Jak łatwo się domyśleć, autor podjął się próby opowiedzenia na nowo historii znanych z nowego testamentu, ale z innej perspektywy. Skupia się na przedstawieniu "ludzkiej" strony Jezusa, a także jego najbliższych - na ich emocjach, wątpliwościach, rozterkach, na tych obszarach, które w innych przekazach są pomijane. Oczywiście wszystko tu jest podkoloryzowane, wiele faktów nie współgra z tym, co przeczytać można w innych ewangeliach, inaczej całości zapewne nie czytałoby się z takim zainteresowaniem.

Zasadniczym poruszanym problemem jest kwestia winy i kary. Wszystko rozpoczyna się od Józefa, który nie ostrzegł innych rodziców, że rzymscy żołnierze zamierzają zabić wszystkich małych chłopców do lat trzech. Sam usłyszał o tym na budowie i od razu pędem pobiegł do jaskini, w której przebywała Maria z małym Jezusem, by ochronić swoje dziecko. To mu się oczywiście udaje, ale pozostaje w nim świadomość, że mógł zrobić coś, by ocalić także inne dzieci. Od tej pory dręczy go poczucie winy, które po jego śmierci przeszło na Jezusa. I to poszukiwanie odpowiedzi na pytanie czym jest wina i jak z nią żyć doprowadziło Jezusa do głębszych refleksji religijnych.

Sam Bóg jest w tej ewangelii interesującą postacią - można powiedzieć, że jest ogarnięty potrzebą posiadania i poszerzania swojej władzy i wpływów, przy czym nie jest dla niego istotne jaka ofiara jest potrzebna, aby jego cel został zrealizowany. Bawi się ludźmi i samym Jezusem, którego traktuje jak narzędzie potrzebne by odnieść sukces. Jezus, zdając sobie sprawę że tak właśnie jest, początkowo buntuje się przeciwko losowi, który został mu wyznaczony. Podczas rozmowy pomiędzy Bogiem, Jezusem i szatanem (skądinąd także bardzo ciekawą postacią) jest taki jeden niezapomniany moment, w którym Bóg wymienia ofiary, które poniosą śmierć w imię umacniania się jego władzy nad światem - począwszy od Jezusa i apostołów, poprzez różnych umęczonych świętych, ofiar krucjat, świętej inkwizycji... Wymienienie ofiar zajmuje jakieś 4 strony tekstu. I myślę że wielu czytelników zmusi do chwili refleksji nad dziejami. "Ewangelia..." nie byłaby ewangelią gdyby nie styl, jakim została napisana. Początkowo dość trudny i zawiły, dopiero z czasem udało mi się w nim odnaleźć. Z reguły mi się nie zdarza, aby czytać dwie książki równolegle, ale przy czytaniu "Ewangelii" musiałam sobie zrobić małą przerwę i w międzyczasie sięgnąć po coś innego. Niemniej jednak później z chęcią do książki wróciłam :-)

2 komentarze:

Bazgradełko pisze...

Póki co Saramago czytałam "Historię oblężenia Lizbony". Podobała się. Ciekawa recenzja, zachęcająca. Przeczytam na pewno! Pozdrawiam!

Karolina pisze...

"Historii oblężenia Lizbony" nie czytałam, wcześniej miałam do czynienia jeszcze z "Miastem ślepców" - podobało mi się, choć nie czytało mi się tej książki łatwo. Szczególnie że było w niej sporo dialogów, jednak nie oznaczonych jako dialogi, po prostu zapisane były w tekście (podobnie jak w "Ewangelii..." - tylko tu rozmów pomiędzy bohaterami nie było wiele, nie stanowiło to więc utrudnienia).

Prześlij komentarz