wtorek, 23 sierpnia 2011

"Saturn" Jacek Dehnel

Nie wiedziałam, o czym będzie ta książka. Przeczytałam tylko to, co było napisane na jej okładce. A tam nie napisali, że to losy mężczyzn z rodziny Goya... Ani że historią, która w jakimś stopniu zachęciła Dehnela do napisania tej książki była publikacja pewnego historyka sztuki, który poddał w wątpliwość przypisanie autorstwa cyklu czarnych fresków Francisco Goi, sugerując, że ich prawdziwym twórcą był jego syn, Javier. Z jednej strony więc lektura mogła mnie bardziej zaskakiwać, z drugiej jednak niektóre rzeczy zrozumiałam dopiero, jak przeczytałam posłowie...

Nie sposób nie zwrócić w pierwszej kolejności uwagi na narrację "Saturna". Nie mamy tu do czynienia z jednym narratorem, lecz z trójką - historie opowiadane są przez Francisco, jego syna i jego wnuka. Te same zdarzenia ukazane są przez pryzmat różnych doświadczeń, różnych charakterów, różnego spojrzenia na świat. I fantastycznie ukazują relacje wśród męskich członków rodziny. Relacje skomplikowane. Nawet bardzo skomplikowane. Przepełnione żalem, złością i wzajemnym rozczarowaniem. Fransisco łączył z synem olbrzymie nadzieje, było to jego jedyne dziecko, któremu dane było przeżyć. Ale nie umiał nawiązać z Javierem żadnej sensownej relacji. Z czasem zaczął go uważać za bezwartościowego nieudacznika, co dosyć dobitnie mu okazywał. Javier z kolei nie umiał porozumieć się ze swoim synem, w którym Francisco upatrywał się ostatniej szansy na podtrzymanie wartości swego nazwiska i rodziny. Równocześnie jednak gdzieś na głębszym poziomie można zauważyć, że w relacjach tych jest zaszyty podziw i szacunek dla drugiej strony, ale bohaterowie w żaden sposób nie umieją go okazać. Ani nie chcą próbować.


Rozdziały z fabułą porozdzielane są krótkimi rozdziałami ukazującymi poszczególne dzieła z cyklu fresków Goi, są też reprodukcje, choć przyznam że ich jakość nie jest zbyt dobra i lepiej obejrzeć je w kolorze."Saturn" czytało mi się dobrze, ale nie wciągnął mnie i nie porwał tak bardzo jak "Lala". "Lala" zdecydowanie podobała mi się najbardziej spośród wszystkich książek Dehnela. I wciąż mam nadzieję, że w przyszłości Dehnel napisze książkę, która jeszcze raz tak samo mnie oczaruje :-)

4 komentarze:

guciamal pisze...

Zaczęłam pisać komentarz, kiedy uświadomiłam sobie, że czytałam już gdzieś ten wpis, a to właśnie na twoim bloogu, który przenosisz, nie będę się więc powtarzać. Napiszę tylko, że Lala jest i moją najulubieńszą książką pana Jacka

Karolina pisze...

Tak, parę wpisów przeniosłam :-) Ale myślę, że na tych paru pozostanę - czytając je widzę, że mi się odbiór niektórych książek zmienia w czasie, więc to, co napisałam po przeczytaniu jakiejś książki czasem w tej chwili mi nie do końca pasuje. Skupię się więc raczej na dodawaniu nowych wpisów :-)

guciamal pisze...

Może zatem warto przenosić wpisy odpowiednio je korygując, uwzględniając dzisiejszą ocenę. Ja przenoszę po troszeczkę, aby nie przepadły w masie, trochę je koryguję, ale raczej jest to korekta stylistyczna. Co do oceny, to nie uległa ona zmianie. Tyle, że moje recenzje piszę od listopada, więc chyba dziwnym by było, aby aż tak mi się zdanie zmieniło przez pół roku. :)

Karolina pisze...

Tak, przeniosłam kilka wpisów bez wprowadzania zmian i czuję, że dalej nie ma sensu - albo zrezygnuję z przenoszenia, albo będę je lekko korygować :-)

Prześlij komentarz